Dzisiaj postanowiłam wziąć na jazdę skokową Arabellę, a oprócz tego wywaliłam Verę z łóżka, aby zebrała chętnych na trening skokowy. W końcu wszystkie byłyśmy w stajni i przygotowywałyśmy konie. Weszłam do boksu i doszłam do wniosku, że ten koń chyba oszalał. Kurzu na siwej sierści jak masła orzechowego (tak, byłam głodna...). Sięgnęłam po szczotki i ogarnęłam ją, potem wszystkie wyszłyśmy na parkur. Szybka rozgrzewka i jedziem przejazd ułożony dla nas przez Ines. Stacjonata, stacjonata, okser, krzyżak, okser, stacjonata, pijany okser, stacjonata, stacjonata i szereg z dwóch stacjonat na jedno foule... cudownie, miałam konia, który nienawidzi szeregów... -,- No ale nic to, wzięłyśmy się za robotę. Pierwsza jechała Valentina na Baloo. Zagalopowała i najechała z ogierkiem na pierwszą przeszkodę. Stacjonata pochłonięta krótkim susem. Potem kolejna, okser także nie był problemem. Krzyżak bez najmniejszego kłopotu, podobnie jak następny okser i stacjonata. Przed pijanym okserem ogierek zawahał się, lecz Valentina podpowiedziała mu, gdzie ma się wybić i przeleciał przeszkodę bez najmniejszego kłopotu. Potem kolejne dwie stacjonaty, przefrunięte. Szereg. Zawahanie, ale mimo to skoczył na czysto. Następna jechała Melanie i Draco. Wyszło im podobnie, tylko wałach zrzucił drugi drąg w jednym z okserów. Potem pojechała także Liv z Lancelotem, poszło im bardzo dobrze, choć ogier miał mały kłopot z wybiciem się przed pijanym. Wtedy pojechała jeszcze Veronica ze Starem, wyszło im świetnie, podobnie Nat i Boufarik. Została jeszcze Aqui, która zgrabnie pokonała wszystkie przeszkody. I wtedy wybiła godzina. Zagalopowałam, najechałam na pierwszą przeszkodę, drugą, trzecią, czwartą... szereg. Prawie umarłam w trakcie najazdu, ale klacz nie sprawiała większych kłopotów, oprócz usilnej próby wyłamania, jednak gdy ją zmusiłam do spokojnego oddania skoku, wykonała polecenie. Właściwie... mogło być gorzej...