001. Trening rekreacyjny w WHK Anarkia - 09.04.2016

Łukasz postanowił dziś pojeździć na Rastim. Z obawy o jego życie postanowiłam pojechać z nim i wybrać jakiegoś spokojnego konia. Padło na Devina, który ostatnio na jazdach pod klientami leci sobie w kulki i w ogóle nie chce współpracować. 
Poszliśmy więc po konie. Łapanie Rasti'ego zajęło nam ponad pół godziny a udało się nam tylko dlatego, że inny koń zupełnie nieświadomie zagrodził arabowi drogę ucieczki. Łukasz szybko zarzucił arabowi uwiąz na szyję i już po chwili trzymał ogiera na uwiązie. Z Devinem poszło szybko, więc już po chwili dołączyliśmy do chłopaków pod stajnią. Przy czyszczeniu Rasti robił wszystko żeby utrudnić Łukaszowi zadanie, więc gdy skończyłam czyścić Devina zaofiarowałam się, że pomogę chłopakowi wyczyścić szalonego araba. Trzymałam go więc mocno za głowę podczas gdy Łukasz czyścił go i siodłał. Poszło całkiem nieźle. Następnie szybko osiodłałam Devina i wsiadłam na jego grzbiet. Łukasz z kolei postanowił pójść na piechotę na ujeżdżalnię prowadząc Rasti'ego w ręku. Cóż, jego wybór, ale szczerze mówiąc w ogóle mu się nie dziwiłam. Ja też bardzo szanuję moje kości i czaszkę. 
W drodze na plac Rasti był w miarę spokojny, choć co jakiś czas zatrzymywał się i gapił na coś co było niewidoczne zarówno dla nas jak i dla Devina. 
Na placu Łukasz postawił Rasti'ego w kącie i wskoczył na jego grzbiet tak szybko, że arab nawet nie zdążył zacząć stawać dęba. Jednak po chwili Rasti wyskoczył galopem przed siebie. Łukasz energicznie ściągnął wodze i mocno usiadł w siodle, jednocześnie wykręcając arabowi głowę w bok. Gniady zatrzymał się zdziwiony. Po chwili ponownie spróbował tego samego i znów spotkał się z taką samą reakcją swojego jeźdźca. Gdy tylko arab szedł stępem Łukasz dawał mu luźną wodzę, a gdy ten zmieniał chód bez polecenia jeździec wykręcał mu głowę i kazał chodzić po ciasnych kołach. Po jakiś 10 minutach arab załapał chyba o co chodzi bo postanowił iść stępem. Może coś jeszcze z niego będzie? 
Devin w tym czasie kilka razy oświadczył że on nie będzie pracował, ale wystarczyło mocniej zadziałać łydkami i ewentualnie palcatem, żeby zmienił zdanie. Stanowił w tym momencie zupełne przeciwieństwo Rasti'ego, ale w sumie o to chodziło. Devin szedł nawet żwawo i kiedy już się przekonał do pracy zaczął dość dobrze współpracować. Oczywiście na każdy mój błąd, czy niedokładny sygnał reagował zatrzymaniem się i wściekłym wymachiwaniem ogonem, ale gdy tylko zaczynała dawać mu czytelniejsze sygnały ruszał ponownie. 
Zobaczyłam, że Rasti i Łukasz zakłusowali. Ponieważ ogier chciał zagalopować Łukasz powtórzył swój manewr z wykręcaniem głowy na boki. Tym razem Rasti zajarzył szybciej i już po chwili kłusował na lekkim kontakcie, robił koła i ogólnie zachowywał się jak całkiem zdrowy na umyśle koń. 
Devin z kolei na początku w ogóle nie chciał zakłusować, ale lekkie zadziałanie batem go przekonało. Początkowo szedł bardzo rozwleczony, głowa w górze, zad gdzieś z tyłu... Pozbieranie go zajęło mi jak zwykle dłuższą chwilę, bo Devin jest jednym z trudniejszych koni do jazdy w Anarkii. Do Rasti'ego jednak mu daleko. Gdy już udało mi się jako-tako pozbierać tinkera zaczęłam jeździć z nim po kołach. Oczywiście za każdym razem całe ustawienie się rozlatywało, więc musiałam ustawiać go od nowa i na kołach bardzo pilnować wszystkich sygnałów. Poćwiczyliśmy też zmiany tempa i pojeździliśmy trochę po drągach. Devin zaczął się interesować pracą i ogólnie trochę zmienił nastawienie co bardzo mnie ucieszyło. Na drągach nawet podnosił wysoko nogi starając się nie pukać. 
Łukasz i Rastafari skupili się na przejściach. Ogierowi było bardzo trudno, bo nie rozumiał dlaczego nie może od razu ze stępa przejść do galopu. Łukasz jednak cierpliwie mu to tłumaczył. Jazda na tym koniu wymagała od niego niesamowitego skupienia i refleksu, co było widać na jego twarzy. Jednak ani razu nie zdenerwował się na konia, nie stracił kontroli nad swoimi emocjami ani nie okazał żadnych oznak zniecierpliwienia. 
Po kilku minutach chłopak ostrzegł mnie, że chce zagalopować. Skinęłam głową i zjechałam kłusem do środka, żeby zwolnić ścianę. Gdy Łukasz uznał, że Rasti idzie ładnie dał mu sygnał do zagalopowania. O dziwo ogier zagalopował ładnie, bez brykania i bez rozpędzania się. Byłam w szoku! Po przejechaniu pół koła wolnym galopem Łukasz zaczął stopniowo odpuszczać wodze pilnując jednak, żeby ogier wciąż szedł tym samym tempem. Następnie, gdy poczuł się pewnie, chłopak zaczął lekko przyspieszać i zwalniać galop. Rasti oparł się na wędzidle i na prawdę zaczął pracować grzbietem! Chłopaki zmienili kierunek i zrobili to samo w drugą stronę. Na koniec Łukasz puścił stopniowo wodze i pozwolił arabowi w ramach nagrody na szybki galop. Rasti przyspieszył a Łukasz usiadł w półsiadzie i pozwolił arabowi galopować. Trwało to dłuższą chwilę. W końcu zwolnili do kłusa. Rasti parskał i wyglądał na zadowolonego. Chłopaki zjechali kłusem do środka. 
Przyszedł czas na nas. Devin nie chciał zagalopować, więc zwolniłam kłus, ustawiłam wałacha na pomocach i spróbowałam jeszcze raz. Tym razem zmienił chód. Galopował dość ociężale, ale postanowiłam na razie to zignorować. Ustawiłam wałacha na pomocach i gdy uznałam, że wszystko jest dobrze zaczęłam jeździć z nim na woltach i kołach. Początkowo musiałam go bardzo pilnować, żeby nie stracił rytmu, ale potem już wałach się rozbudził i ładnie współpracował. Przejechaliśmy kilka razy po drągach, zmieniliśmy kierunek, znów poćwiczyliśmy wolty i koła, a następnie przeszliśmy do kłusa na luźnej wodzy. To samo zrobili Łukasz i Rastafari, ale oni nie jechali na luźnej wodzy, a na lekkim kontakcie, co i tak było sukcesem. 
Na koniec przeszliśmy do stępa i chwilę pokręciliśmy się po placu wymieniając spostrzeżenia dotyczące treningu. Łukasz stwierdził że Rasti to strasznie męczący koń, ale praca z nim daje mu satysfakcję. Głaskał przy tym araba po szyi. Uśmiechnęłam się na ten widok. 
W drodze do stajni Łukasz siedział na Rastim i choć ogier trochę ciągnął, to ani razu nie stworzył niebezpiecznej sytuacji. Miałam wrażenie, że to dlatego że Devin jedzie pierwszy. 
Pod stajnią rozsiodłaliśmy konie, sprawdziliśmy im nogi i kopyta, po czym wypuściliśmy zwierzaki na padok.