003. Trening z Blacky w Lazurowym Wybrzeżu - 21.03.2009

Przyjechałam doa Zakładu Treningowego „Lazurowe Wybrzeże” ciągnąć za sobą białą przyczepę, w której przesiadywał tymczasowo mój ogier zołowy, Who I Am. Zaparkowałam, wyprowadziłam poddenerwowanego ogiera na uwiązie i uwiązałam go na stanowisku, gdzie szczotki czekały. Stajenny pleciał do siodlarni po mój sprzęt, a ja zabrałam się za czyszczenie. Najpierw kurz, potem zlepki, grzywa, ogon i kopyta, poszło naprawdę gładko.
Założyłam przeniesiony przez Andrzeja rząd i sama nałożyłam kask. Wyregulowałam strzemiona, wsiadłam i podpięłam najmocniej jak umiałam popręg (co łatwe nie było xp). Na luźnej wodzy wjechałam na parkur. Po kilku kółkach delikatnie konia zganaszowałam. Zrobiłam woltę, serpentynę, slalom i półwoltę, potem jeszcze przekątną, ósemkę i po raz drugi woltę. Po jakichś 10 minutach uznałam, że arab jest wystarczająco długo rozstępowywany i zakłusowałam delikatnie. Zebrałam go porządnie, że podstawił ładnie zad. Po dwóch kółkach zrobiłam koło o średnicy sześciu metrów i przekątną. Poklepałam konia, a on lekko machnął łbem. Po chwili jednak zagalopowałam na prawą nogą, potem zrobiłam woltę i kontrgalop. Półwolta, więc znów normalny chód. Wydłuzyłam wykrok i skróciłam, poklepałam i wróciłam do kłusa, jednak skróconego. Potem dałam sygnałyu do galopu i najechałam na pierwszą przeszkodę.
Pierwsza była koperta 40cm, z którą Who I Am nie miał nawet najmniejszego problemu. Potem szereg typu-skok wysok, 3 „koziołki”, półmetrowe. Może trochę za późno się wybił przed ostatnim, ale nie strącił. Później 60-centymetrowy okserek. Śliczne wybicie, bardzo miękki zeskok. Poklepałam gniadosza po szyi, na chwilę zakłusowałam po czym znów najazd – stcjonata 75cm. Egh, wrr, grr, ugh. Wyłamanie w ostatniej sekundzie. Skarciłam Who stanowczo i znowu ta sama przeszkoda, od drugiej strony – czysto, bez problemów. 80-centymetrowa stacjonata, tak samo. No to metrowy okser – ślicznie! Poklepałam konia, aż mu marchewkę dałam! Na dobrym skku zawsze powinno się konczyć trening, więc postanowiłam dać już ogierkowi spokój na dziś. :)
Stępowałam przez ok. 15 minut, po czym zsiadłam i w stajni rozebrałam konia. Potem zaprowadziłam go do przyczepy z małą pomocą stajennego Andrzeja, rząd odniosłam na swoje miejsce i wsiadłam do auta, po czym włożyłam kluczxyki do stacyjki.