Właśnie kończyłam zmieniać opatrunek na ścięgnie Ruggeda. Minęły już ponad 2 tygodnie, a wałach nie czuł się ani trochę lepiej, co bardzo mnie martwiło. Rudzio jednak znosił to wszystko z godnością i spokojem, za co byłam mu bardzo wdzięczna. Drugiego takiego konia nie ma na świecie. Pogłaskałam go po czole i wyszłam z boksu. Skierowałam się do instruktorskiego, żeby odłożyć leki do apteczki, a przy okazji zerknąć w grafik treningów. Pole bending. Widocznie Paula stwierdziła że Choco jest już gotowa na rozpoczęcie treningów i startów. Poza Choco na tę samą godzinę wpisana była jeszcze Efrafa i Snake's. Niewiele myśląc dopisałam tam jeszcze Bucka i poszłam dowiedzieć się o której godzinie planowany jest ten trening. Musiałam wsiąść na konia, żeby trochę odciążyć mózg.
Okazało się, że w sumie to możemy już zaczynać. Nie dość, że Paula chciała wypróbować Choco to jeszcze Magda chciała spróbować swoich sił w pole bendingu, który jeździła rzadko, bo zdecydowanie bardziej wolała klasyczne dyscypliny. Ustaliliśmy więc, że dziewczyna wsiądzie na spokojną i doświadczoną Snake's, Paula weźmie Choco bo ze wszystkich jeźdźców to ją klacz zna najlepiej. Została wariatka Efrafa i olbrzym Buck. Łukasz stwierdził że woli hucułkę, co w sumie mi pasowało, bo lubię Bucka.
Każde z nas poszło na odpowiedni padok po swojego konia. Buck dał się złapać bez dyskusji, chociaż wcale nie chciał mi pomóc w założeniu sobie kantara na łeb i jak zwykle musiałam skakać, żeby dosięgnąć głowy wielkoluda. Spokojnie i grzecznie ruszyliśmy więc w stronę stajni, gdzie stała już Paula z Choco i Magda ze Snake's. Obie klacze całkiem się lubiły, więc dziewczyny przywiązały je obok siebie. Ja z Buckiem ustawiłam się w pewnej odległości od nich pamiętając, że wałach nie za bardzo lubi towarzystwo innych koni, szczególnie takich które nie za bardzo zna.
Gdy byłyśmy już na etapie czyszczenia kopyt lub nawet zakładania siodła pojawił się Łukasz z Efrafą. Klacz jak zwykle nie chciała dać się złapać, ale na szczęście Łukasz dał radę. Przywiązał klacz i zaczął ją czyścić nie zwracając uwagi na to, że hucułka kręci się, kopie kopytem w ziemię i wymachuje łbem na wszystkie strony.
Po jakimś czasie wszyscy byli już gotowi, więc wsiedliśmy na nasze wierzchowce. Ja jak zwykle gdy miałam jeździć na Bucku pomyślałam, że potrzebna mi raczej drabina niż zwykła rampa do wsiadania, ale na szczęście jakoś dałam radę wgramolić się na shire'a. Łukasz też miał małe problemy z wsiadaniem, bo Efrafa za nic nie chciała stać w miejscu. W końcu chłopak ustawił hucułkę bardzo blisko ściany stajni, tak że klacz nie mogła wykonać nawet kroku do przodu, po czym wskoczył delikatnie na jej grzbiet.
Gdy wszyscy byli gotowi ruszyliśmy na ujeżdżalnię. Efrafa od razu wysunęła się na prowadzenie. Za nią jechała Choco, która ciekawsko rozglądała się po okolicy. Za nią dreptała Snake's, a na końcu Buck który zupełnie nie miał dziś nastroju do pracy. Od początku musiałam dość mocno pchać wałacha, żeby w ogóle szedł do przodu.
Gdy dojechaliśmy na ujeżdżalnię każde z nas przeprowadziło swojemu rumakowi rozgrzewkę w trzech chodach. Wyjątkiem była Magda, która słuchała rad Łukasza i Pauli na temat nie tylko pracy z koniem, ale również swojego dosiadu, pomocy itd.
Choco pracowała ładnie, chociaż Paula wciąż musiała uważać, żeby nie stracić uwagi klaczy. Pintabianka ogólnie ładnie współpracowała i wykonywała wszystkie polecenia Pauli, ale widać było, że dość szybko traci zainteresowanie ćwiczeniami, więc Paula musiała dość często je zmieniać. W galopie Choco zaczęła trochę ciągnąć, ale Paula wjeżdżała na koła, wykonywała wszelkiego rodzaju zatrzymania, zmiany tempa, zagalopowania ze stój itd. Dzięki temu Choco ogarnęła się i z powrotem była pod kontrolą. Klacz miała małe problemy z równowagą podczas ciasnych kół, ale w końcu to jeszcze młody koń, który ma czas na doszlifowanie wszystkiego.
Magda początkowo była trochę zagubiona na grzbiecie Snake's i jazda wyglądała raczej tak, że to klacz decydowała co teraz będą robić. Bułanka starała się najlepiej jak mogła zająć się Magdą, która potrzebowała chwili na przestawienie się ze stylu klasycznego na westernowy. Na szczęście z pomocą Łukasza i Pauli dziewczyna dość szybko się odnalazła i przejęła kontrolę nad Snake's. Klacz szła bardzo ładnie i nie było z nią żadnych problemów. Nawet kiedy Magda dała dość mało czytelny sygnał Snake's starała się zrozumieć o co chodzi i wykonać polecenie. Złoty koń.
Nie można było tego powiedzieć o Efrafie, która początkowo miała w głębokim poważaniu zarówno Łukasza jak i zasady rozgrzewki i zdecydowała że można zacząć od bardzo szybkiego kłusa. Na szczęście jeździec bardzo szybko zareagował i wybił klaczy z głowy głupie pomysły. Para ta jeździła praktycznie cały czas po bardzo ciasnych woltach, bo wystarczyła chwila jechania prosto na dość luźnym kontakcie, a hucułka stwierdzała że to pora na galop. Jak już przyszło do galopu to Łukasz pozwolił klaczy wygalopować się, a dopiero później rozpoczął pracę. Hucułka spuściła trochę pary i stała się o wiele bardziej sterowna.
O ile Efrafa miała za dużo energii to Buck nie miał jej wcale. Musiałam mocno działać łydkami nie raz używając również końcówki wodzy jako pomocy aktywizującej. Na szczęście po jakiś 15 minutach męczarni Buck stwierdził że zacznie pracować. Udało się nam nawet zagalopować. Dopiero gdy zobaczył, że niektórzy zaczęli już jeździć slalomem wokół tyczek, wałach ożywił się i zaczął współpracować. No, lepiej późno niż wcale.
W końcu zaczął się prawdziwy trening. Mieliśmy ustawione dwa zestawy tyczek, więc mogliśmy trenować w parach. Na jednym torze jeździły konie szybsze, czyli Choco i Efrafa, a na drugim powolny Buck i troszkę niepewna Magda na Snake's.
Pierwsza pojechała Magda i Snake's oraz Paula i Choco. Magda była trochę niepewna, więc Snake's przejęła dowodzenie i wjechała w slalom jak profesjonalista. Bułanka bardzo ładnie wyginała się wokół tyczek i zmieniała nogi. Dzięki opanowaniu klaczy Magda poczuła się dużo pewniej i przy drugim przejeździe to już ona sterowała klaczą sprawiając, że Snake's była jeszcze zwrotniejsza. W tym samym czasie Paula starała się przekonać Choco, żeby jechała wolniej, ale dokładniej. Dziewczyna starała się, żeby klacz wykonywała poprawne zmiany nóg i dopiero kiedy upewniła się, że srokata zajarzyła o co chodzi, pozwoliła jej jechać szybciej. Choco wyglądała na konia bardzo żwawego i do przodu, ale jednocześnie liczącego się z tym, czego chce od niej jeździec.
Nie można było tego powiedzieć o Efrafie, której pierwszy przejazd wyglądał tak, że wpadła w tor z tyczkami i pędziła tak, że byłam pewna, że zaraz albo ona albo Łukasz, albo oboje się zabiją. Na szczęście złego licho nie bierze i Efrafa nie dość, że przeżyła to jeszcze była z siebie bardzo zadowolona.
Buck z kolei postanowił że skoro inni tak ładnie pracują to on też musi i o dziwo trochę się obudził. Było mu daleko do zwrotności pozostałych trzech koni, ale i tak radził sobie super jak na swoje gabaryty. W treningu Bucka było zdecydowanie mniej presji. On nie musiał być czempionem, wystarczyło że przejazd był zabawą.
Na koniec postanowiliśmy urządzić sobie sztafetę. Podzieliliśmy się sprawiedliwie, to znaczy tak żeby w każdej drużynie była jedna wyścigówka i jedna para mniej pewna. Padło na to, że drużyna pierwsza składała się z Efrafy z Łukaszem i mnie z Buckiem, a druga z Pauli z Choco i Magdy ze Snake's. Pierwsza wystartowałam ja i Magda. Dziewczyna czuła się już dużo pewniej i zręcznie prowadziła Snake's wokół tyczek. Oczywiście była szybsza. Buck starał się jak mógł, ale niestety biologia nie była po jego stronie. Bardzo mocno go jednak wygłaskałam za ten wysiłek. Dzięki temu, że Magda była szybsza to Paula miała przewagę. Wystartowała szybciej niż Łukasz, ale gdzieś w połowie trasy hucułka zaczęła doganiać srokatą. Pod koniec zrównały się i niestety ciężko było powiedzieć która była szybsza, bo oczywiście każdy był za zwycięstwem konia ze swojej drużyny. Postanowiliśmy stwierdzić, że wszyscy wygrali i na tym miłym akcencie zakończyliśmy trening.
Rozstępowaliśmy konie, po czym pojechaliśmy w stronę stajni. Tam zsiedliśmy (ja zsiadałam dość długo), rozsiodłaliśmy konie i odprowadziliśmy je na odpowiednie padoki. Następnie umyliśmy wędzidła i odnieśliśmy sprzęt do siodlarni.