Dzisiaj w planach dość intensywna jazda ujeżdżeniowa dla naszych koni i jeźdźców. Tym razem ja miałam robić za instruktora, więc rozdzieliłam szybko konie i poszliśmy do stajni. Brian zajął się moim Barbórem, Liv wzięła Serafina, Valentina Shaellę, Luke Milę Latifę, Alex Mesaad Al Hattal'a, Veronica Night Shadow'a, Eric Orcrist Passion'a. W takim składzie już chwilę później wędrowaliśmy na maneż, bo pogoda była tak piękna, że grzechem byłoby zostać na hali. Początkowo pozwoliłam moim jeźdźcom spokojnie rozgrzać konie w stępie, później także w kłusie. Wtedy kazałam im wykonywać banalne ćwiczenia rozciągające dla koni, to znaczy wolty w każdym narożniku, częste zmiany kierunku przez przekątną, ujeżdżalnię, linię środkową oraz półwoltę, serpentyny i spirale. Po wykonaniu tej części zadań zabraliśmy się za wyciągnięcia i skrócenia w kłusie. Każdy wykonywał to ćwiczenie osobno. Jako pierwsza miała jechać Valentina na Shaelli. Wszystko szło im wręcz idealnie aż do momentu, gdy dziewczyna usiadła w siodło, aby zwolnić klacz. Chyba naprawdę była obolała po wczorajszym treningu, bo strasznie skakała w siodle. Chwilę się jej przyjrzałam i powiedziałam w końcu:
- Masz spięte mięśnie ud. Uda musisz mieć luźno położone na siodle, nie trzymaj się kolanami, przecież dobrze wiesz, że to nic nie da. Palce do konia, ale nie ustawiaj do konia samej stopy - to ma iść od biodra. Usiądź bardziej na kieszonkach i miękki dosiad, nie wpychaj klaczy kamieni w grzbiet.
Gdy to powiedziałam, Val zaczęła rozluźniać mięśnie i delikatnie działać ich antagonistami, po czym pięknie usiadła w siodło. Kilka razy jeszcze wykonała ćwiczenie, a ja poprosiłam do siebie Briana i Barba. Barbór, jak to Barbór, do wyciągnięcia - dwa razy nie mów, do skrócenia - marudzenie. Brian musiał trochę mocniej pociągnąć go za pysk, co z kolei spowodowało, że wałach zadarł głowę do góry i ustawiając się na typową żyrafę, po prostu postanowił zbyt wiele nie robić sobie z jeźdźca. No po prostu nie wierzę, co to jest za koń jednego jeźdźca.
- Podjedź do mnie - powiedziałam spokojnie, a gdy Brian zsiadł, sama wskoczyłam na Barba. Początkowo bardzo się stawiał i gdy tylko dostawał mocniejszy sygnał na wędzidło, zadzierał głowę. Oddałam mu wodzę, chcąc, aby się wyciągnął, a gdy to się stało, powoli podpierałam go, aż w końcu zszedł na kontakt, cały czas prowadząc go pewnym kłusem do przodu. Znów próbował zadrze głowę, ale obniżyłam ręce, aby mu to uniemożliwić i ściągnęłam w dół. Trochę kłusa ćwiczebnego dla mocniejszego zaangażowania zadu, mocne wypchnięcie, trawers, łopatka, ustępowanie, zatrzymanie z galopu, ze stój do galopu, lotna zmiana nogi, cofanie i koń odpuścił. Zszedł na kontakt i pięknie się prezentował.
- Spróbuj jeszcze raz - powiedziałam w końcu, zsiadając z wałaszka - nie jest trudny w prowadzeniu, wymaga po prostu zdecydowanych, ale aksamitnych pomocy.
Brian powtórzył ćwiczenie, tym razem wyszło im wręcz idealnie. Następnie podjechali do mnie Liv i Serafin. Ogierek już przyzwyczaił się do nowego otoczenia i wraz ze swoją młodą amazonką śmigał wszystkie dodania i skrócenia bez najmniejszego sprzeciwu. Równie dobrze poszło też Luke'owi i Mili Latifie. Alex i Mesaad Al Hattal mieli mały kłopot z ustawieniem głowy po przejściu do kłusa wyciągniętego, ale w końcu poradzili sobie i z tym. Veronica i Shadow mieli to na co dzień, więc nawet nie musieli zbytnio się wysilać. Orcrist i Eric dali sobie radę znakomicie. Na zakończenie kazałam wszystkim pochwalić swe konie, rozstępować i zaprowadzić je do stajni.