Weszłam do domu i od razu skierowałam się w stronę kuchni. Jednym ruchem włączyłam ekspres i zrobiłam sobie cappuccino. Usiadłam na krześle z gorącym napojem w rękach i w myślach zaczęłam układać plan dzisiejszego dnia. Gdy nagle usłyszałam huk myśliwca rodem z T.A.R.C.Z.Y. Wyszłam z domu i bardzo szybko znalazłam się na podwórzu. Spojrzałam w górę, a tam zobaczyłam oryginalny myśliwiec z Tarczy, którym pilotowała Czarna Wdowa.
-Cześć! My na trening, pamiętasz?- zapytała Ruska, gdy tylko mnie zobaczyła, a że maszyna jeszcze nie wylądowała brunetka musiała krzyczeć.
-Tak, pamiętam, a gdzie macie konie?-zapytałam sarkastycznie. Dziewczyna pokazała głową w stronę maszyny. Akurat wtedy wysiadła Mila, więc się z nią przywitałam. Czarnej Wdowie nie chciało się tu czekać przez całe dwie godziny, więc poleciała do najbliższego Centrum Handlowego na zakupy.
-Trening mamy o 15:00, więc może wprowadzicie wasze konie do stajni, a potem oprowadzę was po stadninie?- Ruska i Mila wprowadziły dwa Marwari do stajni. Konie bardzo zainteresowały się Azaadem i Tofaanem, ale je odgoniłyśmy, żeby nowi przybysze trochę się odprężyli, po tak stresującej podróży. Ja postanowiłam oprowadzić Milandres i Livie po naszej stajni. Przedstawiłam im konie i poszłyśmy zobaczyć pastwiska. Konie pasły się spokojnie, zawołałam Gooda, żeby go sprowadzić z pastwiska. Nie musiałam tego robić, bo zjawił się Louis i przejął go ode mnie. Zabrałam naszych gości na maneż, a potem oprowadziłam po całej stadninie, łącznie z domem.Usiadłyśmy w kuchni i Mila zapytała mnie o szczegóły treningu. Opowiedziałam jej o technikach M.Robertsa i o tym co my stosujemy, np. T-touch i join-up. Mila i Ruska były pod wrażeniem mojej wiedzy, a poznałam to po ich minach. Opisałam gościom dokładny wygląd treningu i zaproponowałam coś do picia.
-A co masz?-dopytywała się Mila, więc pokazałam im całą szafę różnych rodzai herbat,kaw,soków itd.
-Dobra, zrób daj nam jakiś sok-powiedziały chórem. Nalałam do trzech szklanek sok pomarańczowy i podałam dziewczyną. Wypiłyśmy po szklance, spojrzałam na zegar i stwierdziłam, że jeśli mamy zacząć o 15:00, to musimy się zbierać. Wzięłyśmy rzeczy i poszłyśmy do stajni. Wyprowadziłyśmy konie na zewnątrz i zaczęłyśmy je czyścić. Konie ciągle się kręciły i nie potrafiły ustać w miejscu.
Na szczęście, jakoś udało się nam je wyczyścić. Przed wyjściem na maneż, pokazałam naszym gościom masaż rozluźniający T-touch. Wytłumaczyłam im co mają robić i zademonstrowałam na Goodzie. Na jego szyi zaczęłam kreślić małe koła palcami, powoli przemieszczając je w stronę grzbietu i zadu. Good zaczął się odprężać i poprosiłam Ruskę i Milę, aby robiły to samo ze swoimi końmi. Na początku Tofaan opierał się masażowi, ale brunetka jakoś dała sobie z nim radę. Zaprowadziłyśmy konie na padok, żeby zacząć z nimi trening. Pomyślałam, że najlepiej zacząć od razu od nawiązania więzi przez join-up.
-Zaczniemy od join-up, pokaże wam na Goodzie, on wie co robić- powiedziałam i odpięłam koniowi lonże, zwinęłam i zamachnęłam nią w kierunku boku ogiera. Ogier posłusznie ruszył kłusem wokół ogrodzenia, po czym przeszedł w galop. Ruszyłam za nim i znowu uderzyłam liną o ziemie. Good ciągle galopował, a ja szłam za nim nie pozwalając mu zwalniać. Po chwili ogier zaczął wysyłać sygnały, na które czekałam: skierował uszy w moją stronę, zwolnił bieg i zaczął poruszać pyskiem, jakby coś przeżuwał. Opuściłam ręce, odwróciłam się bokiem do kuca i spuściłam wzrok. Po chwili usłyszałam odgłos końskich kopyt i poczułam ciepły oddech konia na ramieniu. Odwróciłam się powoli, nie patrząc na Gooda i pogłaskałam rumaka. Ruszyłam wokół wybiegu, a koń szedł za mną, choć nie miał, żadnej liny itp, a jak ruszyłam truchtem kuc zaczął kłusować koło mnie. Poprosiłam Ruskę i Milkę, aby one też spróbowały ze swoimi końmi.
-Dobra, ja z chęcią-powiedziałam Milka, więc wytłumaczyłam jej co i jak ma robić. Blondynka strzeliła liną w kierunku zadu Azaada. Koń spojrzał na nią zdziwiony, przesunął zad pod kątem dziewięćdziesięciu stopni , ale poza tym nie ruszył się.
-Dalej!-krzyknęła, podniosła ręce i zrobiła krok w kierunku zwierzęcia. Ogier zarzucił łbem i zaczął iść truchtem. Dziewczyna znów trzasnęła liną o ziemie, więc ogier ruszył kłusa. Milka pobiegła za nim, zmuszając go do dalszego biegu. Po paru okrążeniach opuścił głowę i zaczął poruszać pyskiem, jakby coś przeżuwał. Blondynka opuściła ramiona i stanęła bokiem do konia. Marwari przystanął i po krótkim namyśle podszedł do Milki. Ta się obróciła i go pogłaskała, a potem ruszyła biegiem w stronę moją i Ruski. Ogier szedł za nią krok w krok, gdy zwalniała on również zwalniał.
-Super! Jesteś pewna, że robiłaś to po raz pierwszy?!-zapytałam ją, bo byłam pod wrażeniem jej umiejętności.
-Ruska, teraz ty! Wiesz o co chodzi?-zwróciłam się do dziewczyny. pokiwała głową w odpowiedzi i zaprowadziła Tofaana na padok. Odpięła linę i zamachnęła się nią w kierunku ogiera. Ten zarzucił głową i wierzgnął, ale brunetka go opanowała i zaczął galopować. Cwałował po całym wybiegu i po paru minutach zaczął wysyłać Livii znaki. Ta, zauważając to, odwróciła się do niego bokiem i opuściła ramiona. Na początku, ogier nie wykazywał chęci podejścia do Ruski. Po chwili, jednak przemógł się w sobie i chwilę później, trącał pyskiem ramie Ruski. Ta odwróciła się w jego stronę i go pogłaskała. Zaczęła okrążać wybieg, a Tofaan szedł tuż za nią i ciągle trzymał pysk przy ramieniu dziewczyny.
-Chyba nie długo będziecie lepsze ode mnie!-powiedziałam ze śmiechem.
-Oj, żebyś się nie przeraziła!-powiedziała Ruska śmiejąc się, a Milka jej przytaknęła również ze śmiechem. Okazało się, że mamy jeszcze godzinę, więc zaproponowałam ćwiczenia na lonży i spacer w ręku w terenie. Dziewczyny się zgodziły, więc wszystkim koniom przypięłyśmy lonże. Wszystkie trzy kazałyśmy koniom luźno stępować, konie szły odprężone więc kazałyśmy im przejść do kłusa. Wszystkie trzy szły równo, odprężonymi i wydłużonymi krokami. Nie było sensu dalej ich lonżować, więc od razu poszłyśmy w teren.
-Którędy idziemy?-zapytały obydwie. Odpowiedziałam im, że możemy się przejść polem, którym dojdziemy do lasu, pospacerować trochę po nim i wrócić. Chórem powiedziały, że się zgadzają, więc ruszyłyśmy w kierunku pola.
-On nie ucieknie?-zwróciła się do mnie zaciekawiona Ruska, gdy zauważyła, że za nami idzie Cash.
-Nie, często ze mną chodzi i nigdy nie uciekł-
Szłyśmy polem i rozmawiałyśmy o różnych nieistotnych rzeczach. Konie zaciekawione szły za nami krok w krok i tak samo pies, który czasem znikał w polu, ale po chwili był już przy nodze. Doszłyśmy do lasu, gdy nagle poczułyśmy na sobie krople wody.
-Będzie padać-powiedziałam, a dziewczyny zdecydowanie mi przytaknęły. Nie obchodziło nas to zbytnio i ruszyłyśmy dalej ścieżką. Po drodze mijałyśmy wiele pięknych sosen i innych iglaków, które rosły tu od lat. Nagle usłyszałyśmy grzmot i Good stanął dęba.
-Zapomniałam, że Good strasznie się boi burzy!-wykrzyknęłam przerażona.jakąś
-Trzeba go uspokoić i wracamy do stajni!-wykrzyknęła Mila,tak samo przerażona jak ja. Postanowiłam działać, szybko skoczyłam i szarpnęłam za lonże. Gdy przednie kopyta Gooda wylądowały na ziemi, zaczęłam uspokajać kuca, a moi goście uspokajali swoje konie. Na chwilę przestało padać i wtedy szybko pobiegłyśmy do stajni. Na szczęście zdążyłyśmy w ostatniej chwili, bo jak weszłyśmy do domu zaczęło lać i błyskało się, że aż jasno było. Wszystkie trzy oglądałyśmy burzę przez okno. Po ulewie po dziewczyny przyleciała Czarna Wdowa. Ruska i Mila załadowały konie do przyczepy, pożegnały się ze mną i poleciały do siebie.