Nadal leżałam na wpół zdechła po czterogodzinnej pracy z ziemi, gdy nagle do mojego pokoju wpadła Veronica i krzyknęła:
- Chodź, jedziemy w teren!
- No chyba zwariowałaś - odparłam, nie mogąc zwlec zwłok z łóżka, ale Vera jedynie przewróciła oczyma i wyrzuciła mnie z pokoju siłą. Chcąc niechcąc poszłam do stajni. Zauważyłam, że większość dziewczyn już czyści. Valentina zabrała mi Barbóra, więc musiałam sobie wybrać innego wierzchowca. Padło na Bellezę, bo to chyba najspokojniejszy koń w stajni i z pewnością będę się na niej mogła trochę wyspać. Podczas czyszczenia siwej raz jeszcze rozejrzałam się po koniach. Megan zabrała Typicala, Liv postawiła na Arabiana, Vera wyciągnęła Check Stara, a Nathalie męczyła się z zaklejką na zadzie Zaafarany. Doskonały zespół, Typical i Star się nienawidzą... ale dobra, jednego wsadzimy na tyły, drugiego na czołówkę. W końcu osiodłałam Bellezę i wyprowadziłam ją ze stajni. Miałam takie zakwasy po dzisiejszej pracy z ziemi i tak obtarte nogi po jeździe na Red Passionie w shortach, że gdy wsiadłam na klacz, poczułam mega nieprzyjemny dotyk siodła. Zacisnęłam jednak zęby i powiedziałam sama do siebie:
- Do boju kowboju, musisz to przeżyć...
W końcu wszystkie już siedziałyśmy na koniach, więc ustaliłam kolejność. Ja na siwcu miałam prowadzić, za mną Barbór, za nim Typical, potem Arabian, Zaafarana i Star na szarym końcu. W takim ustawieniu pojechałyśmy. Po jakiś dziesięciu minutach Liv zaczęła marudzić, że siodło Arabiana jest strasznie nie wygodne, a ja powstrzymywałam się od tego, żeby jej powiedzieć, co ja mam na nogach za odparzenia i obtarcia, a nie jęczę. W końcu zakłusowałyśmy. Belleza wedle przewidywań dzielnie, choć lemiwie prowadziła grupę, więc moja ręka mogła spokojnie spoczywać w bezruchu na przednim łęku. Po chwili wydałam polecenie do przejścia do stępa. Wszystkie dziewczyny wykonały polecenie, po czym zeszłyśmy z dość stromej górki. Belleza nie radziła sobie za dobrze, musiałam jej pomóc, podpowiadając łydką i dosiadem, Barbór zszedł ot tak, jakby całe życie nic innego nie robił, Typical nieco się boczył na stromiznę, ale i tak zaraz znalazł się obok. Arabian Dancer miał odrobinę kłopot, bo ślizgał się na kamieniach, ale dał sobie radę. Dla Zaafarany było to wyzwanie, podobnie jak dla Stara. Gdy wszystkim udało się już zejść z górki, pojechałyśmy dalej kłusem, potem zagalopowałyśmy na prostym kawałku drogi i powoli wracałyśmy do stajni.