001. Trening z Zafirą w Selman Arabians - 13.11.2012

Do Exotic Jakarty przyszłam koło godziny dziesiątej, zaopatrzona w prezenterkę, lonżę i bat. Wyczyściłam szybko ogierka, który już się ekscytował na wyjście ze stajni. Założyłam mu prezenterkę i zabrałam go przed stajnię. Wychodząc, zarżał koło klaczek i posłusznie wyszedł. Postawił uszy, a ja podpięłam mu za ten czas lonżę. Chwyciłam dość blisko pyska ogierka po czym wyszłam na lonżownik. Stanęłam na jego boku tak, żebym mogła wypuścić ogierka tak jak na lonży. Po chwili odpędziłam go od siebie i lekko uderzyłam batem w ziemię. Konik ruszył posłusznie niesamowicie energicznym stępem, niestety zdekoncentrowany szmerami dochodzącymi z zarośli. Jeszcze delikatiej niż wcześniej uderzyłam batem o ziemię. Koń spojrzał na mnie i już chciał przyspieszyć do kłusa, gdy go przytrzymałam. W końcu całkowicie skoncentrował się na mnie i posłusznie dalej szedł stępem z wysoko uniesioną głową. Po kilku małych kółeczkach popędziłam go do kłusa. Podnosił nogi ładnie, wysoko. Głowę również miał uniesioną, coś na kształt zebrania się, tylko… mniej?
-Dobrze! – wrzasnęłam do ogierka chwaląc go. Ten w odpowiedzi pokiwał kilka razy pyskiem i dalej biegł, czekając na jakiś sygnał ode mnie. W końcu znowu uderzyłam batem o ziemię, a koń wyrwał do megaszybkiego galopu.
- Łoooł! – wrzasnęłam i przyhamowałam konia batem. Zwolnił posłusznie. Małe potknięcie, ale to się przecież zdarza na treningach, nie? Konik szedł ładnym, poprawnym, wolnym galopem. Trochę zbyt nisko podnosił przednie nogi, więc podbiegłam i lekko go po nich klepnęłam. Od razu poprawił się i teraz nie było się już do czego doczepić. Zatrzymałam Jakartę i zawołałam go do siebie. Nieco przypocony ogierek podszedł i schylił głowę. Poklepałam go po szyi i pogłaskałam po pysku. Powoli odczepiłam lonżę i byle jak złożyłam – za chwilę ją jeszcze rozwalę. Pochwyciłam ogierka za prezenterkę i odstawiłam pod ścianę padoku. Klepnęłam batem o ziemię i szłam obok ogierka w odległości koło 10 metrów. Gdy koń zaczął schodzić do środka, rzuciłam lonżę w jego stronę. Koń posłusznie wrócił na bok i szedł dalej. Podeszłam nieco bliżej i uderzyłam batem o ziemię. Koń poderwał się do kłusa i szedł dalej posłusznie. Po chwili zaczął się galop. Koń jak na razie szedł posłusznie i dopiero teraz drugi raz zszedł do środka. Znów rzuciłam lonżę w jego stronę i ją zabrałam, a ten posłusznie wrócił i galopował dalej. W końcu wyprzedziłam nieco konia ścinając cały krótszy bok, machnęłam lonżą z tamtej strony a koń posłusznie, w galopie, zwrócił i biegł w drugą stronę. Powoli przeszłam do kłusa, a w końcu do stępa. Przywołałam Jakartę i poklepałam go.
- Dobry konik. Jeszcze tylko próba w ręku i już będzie koniec, wiesz malutki?
Zabrałam łańcuszek i przyczepiłam go do prezeterki. Wzięłam w rękę bat i szłam z koniem. Koń, doświadczony już nieco w pokazach, wiedział co robić i szedł ładnie. W końcu przeszłam do kłusa. Klepnęłam go, tym razem, w tylne nogi, by podnosił je wyżej. Zadziałało dopiero za drugim razem, ale w końcu szedł posłusznym, energicznym, ale płynnym kłusem tuż obok mnie. Zatrzymałam konia mniej więcej na środku lonżownika. Poklepałam go po szyi i stanęłam w odległości ok. 1,5 metra od jego pyska. Uniosłam nieco linkę do góry, a bat dałam nad pysk konia. Koń równocześnie posłusznie uniósł do góry pysk.
- Hmm, pysk i szyja w porządku, tylko te przednie nogi… – mamrotałam pod nosem. Mówiąc to, podeszłam do przednich nóg ogiera. Ten automatycznie spuścił łeb i patrzył na mnie ciekawie. „Poprosiłam” o nogę, którą ogier mi zresztą dał. Położyłam ją na ziemi w większej odległości od drugiej nogi niż poprzednio. Wróciłam przed pysk i ponownie uniosłam bat. Ogier podniósł pysk i dalej spoglądał na mnie ciekawie. Obejrzałam jego postawę i z uznaniem stwierdziłam, że jest idealnie. Pozwoliłam mu opuścić łeb, co zrobił z ulgą. Popatrzył na mnie, a ja klepiąc go zabrałam go do stajni, po drodze chwytając lonżę. Wprowadziłam go do boksu i zdjęłam prezenterkę. Nieco się przypocił. Poklepałam go raz jeszcze, dałam mu kawałek marchewki i wyszłam. Taki koń jak Exotic Jakarta to jest po prostu skarb.