Łukasz miał dziś w planach trening z Buffy. Bardzo chciałam zobaczyć ich trening, ponieważ extreme trail był dla mnie wielką zagadką - nie znam się na te dyscyplinie zupełnie, ale bardzo mnie ona ciekawiła. Łukasz jednak stwierdził, że nie można tak marnować czasu i że jeśli chcę z nim iść, to muszę wziąć jakiegoś konia. Ponieważ nie za bardzo był czas na czyszczenie i siodłanie konia oraz przebranie się w długie spodnie, stwierdziłam że wezmę Amira na lonżę. Ogier od jakiegoś czasu nic nie robił i trochę zaczęło mu odbijać z nadmiaru energii.
Szybko poszłam więc na padok po siwego araba. Amir dał się złapać bez marudzenia, więc zaprowadziłam go pod stajnię, szybko ogarnęłam jego kopyta i sierść. W tym czasie Łukasz czyścił i siodłał Buffy.
Gdy oboje byliśmy gotowi Łukasz wsiadł na Buffy i ruszył na łąkę, a ja szłam za nim prowadząc Amira. Ogier miał założone ogłowie i pas do lonżowania z wypinaczami, których jednak na razie nie przypinałam do ogłowia.
Gdy dojechaliśmy na łąkę Łukasz zajął się rozgrzewką Buffy, a ja znalazłam miejsce w którym nie będę im przeszkadzać i tam kazałam Amirowi iść dookoła mnie w stępie. O dziwo, ogier szedł stępem. Nie kłusem, nie galopem, a właśnie stępem. Byłam bardzo zdziwiona i przez chwilę wydawało mi się, że ogier jest chory. Na szczęście gdy cmoknęłam chcąc, żeby siwy ruszył kłusem, arab wyskoczył z czterech nóg do góry i wywalił zadnie nogi do tyłu. Znaczy, że zdrowy.
W tym czasie Łukasz i Buffy ćwiczyli różnego rodzaju przejścia oraz zatrzymania. Buffy była trochę podniecona widokiem Amira, ale grzecznie współpracowała z Łukaszem. Była bardzo zwrotnym koniem, dobrze reagującym na sygnały. Jak zwykle widząc ją w akcji żałowałam, że xtreme trail jest tak rzadką konkurencją, bo Buffy zdecydowanie zasługiwała na uznanie.
Musiałam skupić się na Amirze, który kombinował jak mógł, żeby iść szybciej niż ja chciałam, żeby szedł. Postanowiłam więc pozwolić mu zagalopować, żeby zrzucił trochę energii i mógł się skupić na pracy a nie na kombinowaniu. Cmoknęłam więc, a Amir odstawił takie rodeo że aż mi szczęka opadła. Gdy łaskawie już skończył zaczął galopować dookoła mnie w takim tempie, że byłam święcie przekonana, że zaraz się wywali. Na szczęście po jakiś 5 minutach galopu bez przerwy (lub z przerwą tylko na zmianę kierunku), Amir w końcu parsknął głośno, opuścił głowę i postanowił mnie słuchać. No nieźle.
Łukasz i Buffy zaczęli właśnie trening właściwy. Galopowali właśnie po wodzie, żeby po chwili z niej wyjechać i skoczyć dość niską przeszkodę crossową. Następnie podjechali do równoważni, przeszli szybko do stępa, weszli na nią, przejechali, zeszli i ponownie ruszyli galopem. Nie mieliśmy profesjonalnych przeszkód do extreme trailu, więc Łukasz musiał być kreatywny wykorzystując przeszkody crossowe i te do ścieżki huculskiej. Buffy bardzo dobrze reagowała na polecenia. Zatrzymywała się z pełnego galopu w mgnieniu oka i jeszcze szybciej ponownie ruszała galopem. Oczywiście wszystko to robiła na polecenie Łukasza. Dzielnie chodziła po gałęziach, wodzie, wspinała się na wzniesienia i galopowała przez dłuższe odcinki. Łaziła też po równoważniach, rowach, drągach... Wykonywała sidepassy i inne normalne elementy trailowe. Aż miło się patrzyło.
Amir już trochę się uspokoił, jego galop stał się bardziej miarowy, ogier rozluźnił się i przestał brykać. Postanowiłam jednak nie podpinać mu dziś wypinaczy zostawiając to na inny trening. Poćwiczyłam z Amirem przejścia z kłusa do galopu w obie strony, po czym stwierdziłam że mu starczy i pozwoliłam ogierowi stępować. Amir był zupełnie rozluźniony i wyglądał na zadowolonego, że w końcu mógł pobiegać.
Łukasz i Buffy też kończyli już trening, więc gdy chłopak dał mi znać, że wraca my z Amirem podreptaliśmy grzecznie za nimi. Pod stajnią Łukasz zsiadł z Buffy i rozsiodłał klacz, sprawdzając przy okazji jej kopyta i grzbiet. Ja ściągnęłam pas z Amira, sprawdziłam mu kopyta i wyprowadziłam ogiera na padok. Łukasz jeszcze chwilę stał z Buffy pod koniowiązem, po czym również odprowadził ją na padok.