001. Trening ujeżdżeniowy w Rosewood Ranch - 01.12.2014

Rano po ogarnięciu się zeszłam na dół do stajni. Była już godzina po 10, dlatego większość osób już od rana była na nogach. Konie pasły się na pastwiskach i co nie którzy trenowali konie. Piękna pogoda była dlatego humorek dopisywał. Postanowiłam, że dziś wsiądę na konia ujeżdżeniowego i dziś zajmę się ujeżdżeniem. Chciałam by dziś jak najwięcej koni popracowało, dlatego poszłam zapytać się również Dylana i Sabiny czy nie chcieliby dołączyć się do treningu.
- Hej czy nie chcielibyście dziś pojeździć konie ujeżdżeniowe? - zapytałam.
- No ja bardzo chętnie. - odpowiedział z uśmiechem Dylan.
- Ja też nie mam nic przeciwko. - również odpowiedziała Sabina.
- Ok, to zajmiemy się końmi o wyższym poziomie. Więc tak ja bym wzięła Clementina, Dylan wziąłbyś sobie Żabcię, a Sabina tinkera. Przyda się chłopakowi lekcja przypomnienia. - odparłam.
- Dobra to już sprowadzamy konie i zaczynamy działać. - powiedział Dylan.
- Ja też już idę tylko powiedz o której się spotykamy przed stajnią. - zapytała Sabina.
- Tak ok 11 bo jest za dwadzieścia to się spokojnie wyrobimy. 
Każdy ruszył po swojego wierzchowca i zaprowadził go do stajni. Przywiązałam araba i poszłam po sprzęt oraz szczotki po czym zaczęłam go dokładnie czyśćić. Nie był brudny, dlatego szybko uporałam się z czyszczeniem. Sabina nieco wolniej wyczyściła tinkera, ale czemu się dziwić większy chłopak i do tego się wytarzał. Jeśli chodzi o Dylana i Żabcię to nie wiedziałam jak im idzie bo byli w stajni klaczy. Po wyczyszczeniu osiodłałam go. Ogier bez żadnych problemów wziął wędzidło. 
- I jak Sabina gotowa już jesteś? - zapytałam.
- Tak, tak już tylko wezmę sobie bacik i możemy już wychodzić. - odpowiedziała.
Po kilku sekundach znalazłyśmy się przed stajnią, gdzie czekał Dylan z Dubi.
- To jak ruszamy? - zapytałam.
- No pewnie.- odezwał się Dylan
Ruszyliśmy w stronę ujeżdżalni Dylan szedł pierwszy, więć otworzył nam bramkę. Każdy z nas ustawił sobie swojego wierzchowca w pewniej odległośći od siebie by zachować bezpieczeństwo. Rumaki były spokojne co mnie trochę zdziwiło bo wczoraj wariowały jak szalone. Gdy wsiedliśmy, każdy ruszył w swoją stronę. Zaczęliśmy stępa na luźniej wodzy, jednak ja już po następnym okrążeniu zaczęłam zbierać mojego konia. Już w stępie Clemen dawał różne znaki. Chciał mi przekazać, że ma dzisiaj dużo energii i jnie zamierza mi odpuszczać. Ja też nie mogłam sobie pozwolić mu, żeby mną pomiatał, dlatego też już od samego początku próbowałam mu przekazać, że ze mną nie wygra. Dylan nadal na luźniej wodzy stępował, a Sabina próbowała się dogadać ze swoim wierzchowcem. Był bardzo zawzięty. Chyba cały czas był obrażony za to, że Sabina zabrała go z pastwiska. Po porządnym rozstępowaniu koni zaczęliśmy kłusować. Sabina jeszcze nie zaczęła, ale po kilku minutach ruszyła również. Ja z Darkiem na początek lekki kłusik na zebranej wodzy. Ogier pięknie się zbierał nie było z nim problemów. Wystarczył lekkie pomasowanie dziąseł konia, a on od razu się zbierał. Dylan od razu zaczął od porządnego rozkłusowania Żabci na lekko zebranej wodzy. Modo wraz z Sabiną również zaczęli od rozkłusowania. Modo ładnie się zbierał i naszczęście zrozumiał, że Sabina to babka, z którą nie wygra i musi się słuchać do końca treningu. W kłusie wykonywałam ćwiczenia na ósemkach. Ćwiczyłam płynne przejśćia ze stępa do kłusa i z kłusa do stępa oraz prawidłowe wygięcia. Sabina zajęła się poprawieniem reakcji na łydkę, a Dylan pracował na woltach. Gdy zrealizowałam to co chciałam wyćwiczyć na ósemkach to przeszłam do stępa i zaczęłam wykonywać ustępowania w stępie, łopatki, zwroty na zadzie oraz na przodzie i piłret w stępie. Ogier bez problemu reagował na wszystkie moje sygnały, jedyne dwie rzeczy, które chchiałam dopracować to były łopatki i piłret w galopie. Dlatego dalej męczyłam go z tymi dwoma rzeczami. Dylan dał Żabci sygnały do galopu. Najpierw poćwiczył sobie zagalopowania z pełnego siadu, później z łopatki i jeszcze z wyrzuconego zadu. Sabina świetnie sobie radziła z tinkerem i już przeszła do galopu poróbiła również łopatki w kłusie i ustępowania. Ogier pięknie się ruszał i był ładnie zebrany. Prezentował się poprostu fantastycznie. Po rozgrzewce w kłusie również zaczęłam galopować. Na początku ogier nie zareagował na mój sygnał i sobie brygnął, ale nie miałam mu za złe. Rozgalopowałam go porządnie raz z jednej i z drugiej strony. Dylan ćwiczył już lotne zmiany nogi. Dubi słuchała się Dylana i świetnie sobie poradziła ze zmienianiem nóg. Później chłopak dawał jej sygnały że zmieniała co jeden krok robiła ciągi. Sabina ćwiczyła przejścia z galopu do kłusa i z kłusa do stępa, a potem również tak jak Dylan zajęła się zmienianiem nóg w galopie. Tinker troszkę się pogubił gdy zmieniał nogi w galopie, lecz Sabina pozbierała go do kupy i szło mu znakomicie. W galopie poćwiczyłam jeszcze sobie łopatki i zrobiłam pół piłret. Wyszło nam to całkiem nieźle. Każdy z nas poćwiczył jeszcze dodania i skrócenia w galopie oraz zagalopowania ze stępa i ze stój. Modo kilka razy powtarzał ćwiczenie, ale naszczęście się udało. Po udanym treningu każdy z nas zaczął stępować swojego rumaka. Po kilkunastu minutach pojechaliśmy do stajni i rozsiodłaliśmy konie. 
- Trzymajcie cuksy, dajcie koniom. Należy im się. - powiedziałam.
Konie nie były mokre, dlatego nie zakładaliśmy na nie derki. Jedynie co to zlaliśmy im nogi oraz zaprowadziliśmy na pastwisko.