Jak zwykle w czasie większych wydarzeń nie spędziliśmy nocy we trójkę na rancho. Szymon, jak i Amelia nocowali dziś w pokojach gościnnych. Wczoraj do dość późnej godziny przygotowywaliśmy wszystko na zawody, dlatego podejrzewałam, że szczególnie Szymon będzie zmęczony, jednak ja już od obudzenia czułam się wyśmienicie - adrenalina robiła swoje! Już o piątej wszyscy w budynku byli na nogach. Od razu poszliśmy we trójkę do stajni, moi rodzice zaś zaczęli przygotowywać śniadanie. Konie stały w boksach przez noc - Doon i Tropka nie mogli się wybrudzić, bo startowali w zawodach, a Amelia wczoraj wyczyściła obydwa konie na błysk, zaś wszyscy zgodziliśmy się, że nie będzie chciało nam się o takiej godzinie, po ciemku, zaganiać zwierząt do środka. Ja zabrałam się za przygotowywanie paszy, Amelia mi pomagała, zaś Szymon kończył przygotowywać boksy dla koni, które miały przyjechać. Miało być przybyć aż dwanaście, dlatego na prawdę było co robić. Mieli przyjechać ludzie z siedmiu stajni, z czego sześć miało startować w zawodach... to na prawdę coś, szczególnie, że zawody są czysto amatorskie.
Po karmieniu ruszyliśmy sami coś zjeść. Ja zostałam z Amelią odprawiona później do przygotowań - jako sędzia i gospodarz musiałam wyglądać schludnie, a dziewczyna w końcu była zawodniczką, zaś Szymon i mój tata ruszyli przygotować arenę.
Wszyscy zaczęli zjeżdżać się wpół do ósmej. Na początek przyjechała Sindy i Dawid z WHK Arisha, który przyjechali razem z gniadotarantowatą Excel - klaczą, która całkiem niedawno była własnością Esmeraldy z WHK Anarkia, jednak obecnie stała w hodowlii westernowców oraz z Lady's Big Whiz, klaczą do szybkościówek. Oboje mieli zamiar tylko popatrzeć, zaś klacze były obiecane Pamie - dziewczyna spytała się właściciela stajni, czy mogłaby na niej wystąpić, a ten się zgodził oraz Ruby, która chciała zobaczyć, jak to jest startować w pole bendingu. Z tego co wiedziałam właścicielka Itaki nigdy nie siedziała nawet w westernowym siodle... cóż, mogło być ciekawie! Zaprowadziliśmy klacz do stajni, zaś małżeństwo zaprosiliśmy na coś ciepłego do jadalni, po czym ja pobiegłam szybko przywitać kolejnych gości.
Kolejna przyjechała ekipa z WHK Anarkia - Esmeralda, Magda, Łukasz i Antek z czterema końmi. Jednym hucułem, Nestorem, uroczą quarterką, Snake's Flair, ciekawym koniem, mimo, że nieznanej razy - Gambitem, oraz ślicznym arabkiem, Fakirem. Nie mogłam jednak zbyt długo się nimi zajmować, ponieważ już na podjazd wjechał samochód z Rubinovej - powiedziałam więc tylko Esmeraldzie, by rozpakowali konie, podałam im boksy, które zostały dla nich przygotowane i pobiegłam ku Ruby, którą miałam okazje już poznać i która na Rancho już była, oraz Sophii, której nie pamiętałam nawet z żadnych zawodów.
- Hej, hej, jak podróż? - spytałam.
- Cześć. Całkiem nieźle - odparła Sophia. Ruby właśnie próbowała rozprostować kości.
- To, co, z czym jesteście? - spytałam.
- Omm... Z Sorleyem i z French Revolution... niedawno kupiłam ją od Elvii, fajna klacz - powiedziała Ruby.
- Z French? Oj, była już u mnie... dwa razy? Słyszałam, że sprzedana została właśnie... no, wyprowadzajcie, pokazujcie ją, a nie. A Sorley jak tam po treningach?
- Całkiem fajnie. Dobra, Sophia, one się niecierpliwią.
Zaczekałam, aż dziewczyny wyprowadzą arabkę i tinkera z przyczepy. Obydwa konie były pobudzone, jednak zachowywały się nienagannie. Zarówno Sorley jak i French były już u nas i widząc, gdzie są, chyba nie poczuły się tym zdenerwowane.
- Cześć młoda, ładnie się prezentujesz - powiedziałam, podchodząc do French, trzymanej przez Sophie. Pogłaskałam klacz po pysku, po czym zaproponowałam, ze pokaże dziewczynom boksy.
W stajni WHK Anarkia właśnie się rozpakowywała. Po krótkim przywitaniu ekip i wskazaniu boksów, sama ruszyłam znów na parking, wiedząc, że lada moment ktoś może przyjechać. Akurat, gdy mijałam drzwi, do stajni weszła Amelia.
- Hej, gdzie byłaś? Lenisz się - rzuciłam - Pilnuj gości, jasne?
- Ej, miałam sama się przygotować!
- Pilnuj gości!
- Podkowa...
- Pilnuj!
Amelia westchnęła, jednak nie miała wyboru, posłuchać musiała, szczególnie, że ja szłam już na parking, na który właśnie wjechała Ruska i Harry z Dragon Hill.
- Witam na Rancho! - krzyknęłam, widząc, że dopiero co wysiedli i rozglądają się wokół.
Ruska, słysząc mnie, odwróciła się jako pierwsza i od razu się uśmiechnęła.
- Dzień dobry! - rzuciła.
- Cześć - chwilę później przywitał się Harry.
- Jak tam? Wszystko gra?
- Wszystko, tak, jasne. Jacie, jak ja tu dawno nie byłam!
- Huh, trzeba przyjeżdżać częściej, a nie! Poradzicie sobie? Bo widzę, że Pama przybyła... i, kurcze, Andrea z ekipą, Amelia jest wewnątrz, powie wam, jakie boksy są dla Was, ok?
- Jasne. Damy radę.
Pama przybyła bez koni, w przeciwieństwie do ludzi z Apple Garden Stud. Andrea, która miała pomóc mi w sędziowaniu, miała ze sobą siostrę, malutką Lily, która uparła się, aby wyprowadzić sama z przyczepy swoją Milvę - na szczęście właścicielka stajni dobrze dobrała konia, ponieważ klacz wyszła wyjątkowo spokojnie, wyraźnie przyzwyczajona do takiego traktowania, oraz przyjaciółkę, Mirandę, która miała startować dziś na sokólskiej klaczy, Płotce.
- Śliczna - powiedziała na jej widok stojąca obok Pama - Startuje w czym?
- W trailu - powiedziała Andrea.
- Oho, to będziemy rywalizować.
- Ej, Pama, ty nigdy jeszcze w westernowym siodle nie siedziałaś, prawda? - spytałam.
- No... nie... mogłabym zobaczyć Excel? Wsiadłabym na nią może wcześniej... i tego, coś mogłabym ogarnąć...
- Hmmm.... - zamyśliła się Andrea - Mogę Ci pokazać podstawy jak chcesz. Miranda, zwrócisz uwagę na Lily?
- Tak, jasne.
- Andreaaa, ale ja będę grzeczna!
- Na pewno.
- Spokojnie, nic jej się nie stajnie. Dużo ludzi wokół, wszyscy uwagę na nią zwrócimy.
Andrea kiwnęła głową.
- No, dobra, to do stajni, Podkowa, od razu wzięłabym tą Excel i Pamę, nie masz nic przeciwko?
- Nie, jasne, że nie.
- Jaka w ogóle jest ta Excel?
- Z tego co wiem, spokojny i inteligentny koń. Doświadczony.
- Mhm...
Pokazałam dziewczynom boksy i przedstawiłam Pamie i Andreii Excel, która właśnie spokojnie stała w boksie, żując siano i nie przejmując się krzątającymi wokół ludzi, których zrobiło się w stajni na prawdę sporo. Sama zaś zaczęłam liczyć ludzi... Dragon Hill jest, AG Stud też, Pama, Anarkia, Rubinova.... kogo brakuje? Kogo? Hmmm...
- Podkowa, Elvia przyjechała, właśnie samochód podjechał - usłyszałam głos Szymona, który właśnie zajrzał do stajni.
No właśnie! Elvia! Miała wystartować na Doonie w barrelu przecież!
- Już idę!
- Nie musisz. Hej, Elvia, jak tam?
Oh... nie była sama. Miała ze sobą psa. Uroczego owczarka australijskiego, kręcącego się na smyczy obok jej nóg.
- Cześć.... Pamiętasz, jak mówiłaś, że szukasz jakiegoś pupila? No więc... jego właściciel chyba go nie chce... i... tak pomyślałam...
- Elvia... e... - zaniemówiłam - Wiesz co.... może... na razie niech pójdzie do budynku... a po zawodach... porozmawiamy... mama się nią.... nim... zajmie.
***
Chociaż na prawdę chciałam zobaczyć, jak w siodle radzi sobie Pama, ledwo rzuciłam okiem na dziewczyny, które pracowały z koniem na pobliskim pastwisku, podkradając kilka drągów z szopki i ćwicząc, Pozostali uczestnicy też zabrali się za przygotowywanie koni. Jako pierwszy miał odbyć się trail, dlatego z Szymkiem przygotowaliśmy ujeżdżalnie do tej dyscypliny, zaś zawodnikom poleciliśmy rozgrzewać konie albo na małej ujeżdżalni, albo na roudpenie, albo na jednym z pastwisk, z której jednak mało kto korzystał z racji niezbyt ciekawego podłoża. W końcu jednak wszyscy byli przygotowani, Pama nauczona jak mniej więcej siedzi się w westernowym siodle, Andrea zadowolona ze swojej uczennicy, a konie rozgrzane. Mikrofon działał, podobnie jak nagłośnienie, Szymek i mój tata spisali się na prawdę nieźle... cóż, można było zaczynać! Wzięłam mikrofon i zaczęłam zwoływać wszystkich uczestników trailu i nie tylko. Wokół ujeżdżalni szybko zebrało się kilka osób, w tym Amelia, chcących poobserwować przebieg zawodów.
- Witam, witam! Zawody na otwarcie sezonu uważam za otwarte, już za chwilę zaczniemy przejazd w trailu! Ale na początek zapraszam do zapoznania się z przejazdem. Andrea, nasza druga pani sędzia, dokładnie wyjaśni, jak przejazd ma wyglądać.
- Zaczynacie od przejazdu nad czterema drągami w stępie - mówiąc, chodziła po ujeżdżalni, pokazując, jak uczestnicy mają jechać - Później dojeżdżacie do tego drągu, wykonując chody boczne, kierując się prosto z nich na bramkę, po nim wjeżdżacie do kwadratu w kłusie w którym zatrzymujecie konia, obracacie się o 90* i prowadzicie konia na kładkę. Za nią macie ustawione drągi na cofanie o dwa metry. Po wykonaniu tego ćwiczenia przejeżdżacie kolejne cztery drągi w galopie oraz przechodzicie do stępa, aby przejechać kolejne cztery w tym chodzie. To cały układ. Zapraszam do zapoznania się z nim.
Przez kilka minut Magda, Miranda, Pama i Łukasz zapamiętywali układ, bez koni, po czym zaczęli przejazdy.
Jako pierwsze wystartowała Miranda z Płotką. Sokólska kasztanka grzecznie minęła pierwsze drągi, raz jednak stukając kopytem w jeden z nich. Przy chodach bocznych dziewczyna dała znać klaczy trochę za późno, co ma zrobić, dlatego ćwiczenie nie wyszło perfekcyjnie, Płotka miała chwilę, aby zrobić krok w przód, co niekoniecznie wyszło jej na dobre, jednak ostatecznie wykonały ćwiczenie znów w miarę poprawnie. Bramkę przejechały bez najmniejszego problemu - spokój kasztanki zdecydowanie im w tym pomógł.W kwadracie Miranda nieco za późno zareagowała: Płotka chciała iść dalej, sygnał dziewczyny był zbyt delikatny, dlatego prawie wyjechały z kwadratu, udało się im jednak zatrzymać i wykonać obrót. Kładka, przejechana w stępie, nie była dla pary najmniejszym problemem. Zagalopowanie również wyszło parze bez najmniejszego problemu, jak i przejechanie drągów. Ostatnia przeszkoda, wykonana w stępie, również była jak najbardziej poprawna.
Następnie przyszedł czas na Magdę i Nestora. Hucuł, podobnie jak Płotka, był na prawdę spokojnym koniem, a Magda chyba miała podobne doświadczenie w jeździe jak Miranda. I jej przejazd nie był doskonały, jednak dała sobie radę. Pierwsze drągi para wykonała poprawnie, jednak przy chodach bocznych Nestor nie zatrzymał się i zrobił o dwa kroki za dużo, przez co Magda musiała poprosić wałacha o cofnięcie się. Ostatecznie, wykonali ćwiczenie. Kwadrat nie sprawił parze większego problemu, jednak Nestor, o dziwo, zawahał się przy wejściu na kładkę. Dziewczynie udało się jednak wałacha bez problemu zachęcić do wykonania ćwiczenia. Cofanie okazało się dość problematyczne - Nestor za bardzo skręcił w bok, przez co uderzył kopytem w drąg, dlatego ćwiczenie zajęło zdecydowanie więcej czasu, niż powinno. Zdenerwowało to nieco Magdę, co odbiło się na kolejnej przeszkodzie: dziewczyna nie dała wałachowi odpowiedniej ilości czasu na zdobycie równowagi po zagalopowaniu, przez co Nestor uderzył kopytami niemal w każdy drąg, i w galopie, i w stępie, Kończąc przejazd, dziewczyna była z siebie wyraźnie niezadowolona. Musiała chyba powstrzymywać się, aby nie wyładować swojej złości na wałachu - na szczęścicie, pomogła jej w tym Esmeralda, która chyba kazała zsiąść jej z konia, bo już po chwili sama na nim siedziała, mając zamiar chyba go rozstępować.
Kolejna była Pama i Excel. Właścicielka Itaki była uśmiechnięta od ucha do ucha, jednak wyraźnie była nieco zdenerwowana. Na szczęście, siedziała na wyjątkowo spokojnym i grzecznym koniu, co chyba dodawało jej nieco otuchy. Excel prezentowała się na prawdę ładnie, co by nie było, i chyba była jednym z bardziej doświadczonych koni startujących w tej konkurencji... mimowolnie ścisnęłam kciuki za tą parę. Pama wyraźnie postawiła na spokój ducha - a przynajmniej na próbę jego utrzymania. Pierwszą przeszkodę Excel przejechała właściwie samodzielnie, dlatego drągi wyszły klaczy bez problemów, Pama właściwie miała przy tym minimalny wkład, po prostu jej nie przeszkadzając. Gdy zatrzymały się przy drągu nad którym miały wykonać chody boczne, appaloosa znów sama chciała wykonać ćwiczenie, jednak Pama, przyzwyczajona do klasycznych sposobów treningu, tu zwaliła nieco sprawę - Excel już sama zaczynała iść bokiem, gdy dziewczyna dała jej typowo klasyczny sygnał... co zdezorientowało klacz, która zaczęła się cofać. Sprawiło to, że Pama wpadła w małą panikę i naprowadziła swojego wierzchowca na przeszkodę jeszcze raz, tym razem jednak wykonując ćwiczenie poprawnie, choć z wyraźnym zdenerwowaniem.
Na szczęście, Pama rozluźniła się nieco przy bramce - przejechały przez nią nieco pokracznie, ale jednak - udało się ją im przejechać, dlatego w kwadracie już bez problemu dziewczyna zatrzymała Excel, obracając klacz, wyraźnie próbując nie pomylić sygnałów. Przez kładkę przejechały bez najmniejszych problemów, a w trakcie zagalopowania Pama nieco przeszkadzała appaloosie, jednak ta, dzięki doświadczeniu, bez problemu przejechała drągi i w galopie, w stępie. Hmm... no, jak na pierwszy przejazd, po jakiś czterdziestu minutach westernowego treningu na prawdę było nieźle. Co prawda, z trudniejszym koniem Pama mogłaby nie dać sobie rady, ale Excel sprawdziła się znakomicie.
Na koniec miał wystartować Łukasz i Snake's Flair. I chyba ich przejazd wypadł zdecydowanie najlepiej. Quarterka miała, podobnie jak Excel, trochę doświadczenia, a jej jeździec nie był laikiem, co było widać w każdym jego ruchu. Drągi nie były dla pary najmniejszym problemem, podobnie, jak chody boczne - wykonali wszystko bez problemu. Bramka również okazała się dla nich błahostką. Jedynie przy kwadracie Snake's tak bardzo chciała iść do przodu, że Łukaszowi udało się ją zatrzymać nieco zbyt późno, jednak ostatecznie bez problemu obrócił klacz o 90*, prowadząc ją na kładkę, na którą quarterka weszła ze stoickim spokojem. Po przejechaniu jej Flair ślicznie zagalopowała, mijając drągi w galopie, po czym przechodząc do stępa w którym to bez problemu pokonała drągi, elegancko kończąc przejazd. No, zgrana para!
Po zakończeniu przejazdów, ogłosiliśmy, że wyniki zostaną podane pod koniec dnia oraz oznajmiliśmy chwilę przerwy, z racji przygotowania ujeżdżalni do kolejnej konkurencji.
***
Ocenianie pleasure poszło mi i Andrei na prawdę szybko. Na ujeżdżalnie wjechało dziewięć koni jednocześnie: z rancha startowała Amelia i Tropical Honey, Dragon Hill zgłosiło się z dwoma końmi, Coyote oraz Smokey Cat, z czego pierwszego arabka dosiadała Ruska, zaś z quarterką współpracował Harry. Również ekipa z Anarkii startowała w tych zawodach. Łukasz tym razem siedział na Fakirze, Snake's Flair przejął Antek, Esmeralda dosiadała Gabita, a Magda została na swoim srokatym hucułku. Oczywiście, nie brało tu dziewczyn z Rubinovej. Ruby dosiadała Sorleya, Sophia zaś siwą arabkę. Konie zaczęły od zebranego kłusa, przy czym już od razu z Andreą zauważyłyśmy, że Nestor zdecydowanie odstaje od reszty. Jego budowa sprawiała, że prezentował się znacznie gorzej od reszty, a Magda, nie mając dużej ilości doświadczenia, nie pomagała mu: wałach szedł za szybko, w nierównym rytmie. Nasza Tropka dawała sobie jako tako radę, jednak Amelia była zdecydowanie zdenerwowana przejazdem, co sprawiało, że też nie prezentowały się najlepiej. Chyba najładniej wypadała Sophia i French, które prezentowały się na prawdę bardzo ładnie, jednak i Łukasz doskonale wyglądał na Fakirze. Co by nie było, arabki w tej konkurencji po prostu wyglądały najlepiej i najbardziej rzucały się w oczy. Przy ocenie galopu okazało się, że Sorley gubi nieco rytm, dlatego automatycznie spadł w naszych oczach niżej, zaś Ruska na zbyt wiele pozwalała Coyote, abyśmy oceniły ich bardzo wysoko. Tu jednak zabłysnął Harry i Smokey Cat, którzy pokazali wyjątkową delikatność chodów. Po zakończonym przejeździe, poprosiłyśmy z Andreą jeźdźców o zejście, informując, że za chwilę odbędzie się barrel racing w którym miały wziąć udział cztery pary. Szymon zabrał się więc za przygotowywanie beczek, w czym pomoc zaproponowali mu Łukasz i Harry, a ja pozwoliłam sobie na chwilę odetchnięcia i zamiany kilku słów z Elvią, która stała z boku, trzymając za wodze Doona.
- Zaraz pewnie Amelia ci go wyrwie... jak tylko Tropkę ogarnie.
- No... pewnie tak. Ale na razie jeszcze trochę go przy sobie potrzymam - powiedziała, głaszcząc Doona po głowie.
- Mhm, mhm. Czemu startujesz tylko w barrelu? Konie przecież masz udostępnione...
- No... niby taak... ale w czym niby mogę wystartować? Barrel ogarniam...
- A pole bending? No weź, to nie takie trudne.
- Tylko... wiesz... nie, jednak... następnym razem, OK?
- Eh, jak chcesz... dobra, moment... SZYMON CO TY ROBISZ Z TĄ BECZKĄ?!
***
Gdy wszystkie beczki były przygotowane, tak samo jak urządzenie mające mierzyć czas przejazdu, zaczęliśmy zawody. Jako pierwsza miała wystartować Amelia na Doonie, dlatego gdy tylko ogłosiłyśmy z Andreą start zawodów, wjechała na ujeżdżalnie.
- A więc, zaczynamy barrel racing! Czterech zawodników, trzy konie! Zobaczymy, jak sobie poradzą!
Gdy Doon wystrzelił z kopyta na prawdę trudno było się nie dziwić jego prędkości, niestety, Amelia poprowadziła go nieco zbyt szybko, przez co musiała zwolnić przy pierwszej beczce, tak, aby wałach nie wpakował się prosto na nią. Szybko jednak przejazd został zakończony. Dziewczyna rozkłusowała appaloose, od razu przekazując do Elvii, która czekała zaraz przy wejściu na ujeżdżalnie. Doon miał jednak jeszcze chwilę na odpoczynek, ponieważ teraz miała przebiec para z WHK Anarkia - Esmeralda i Snake's Flair.
Para technicznie spisała się znacznie lepiej, niż Amelia, jednak mieli przez to nieco gorszy czas - szczególnie, że quarterka była nieco zmęczona poprzednim przejazdem. Mimo to, dali sobie radę na prawdę elegancko.
Jako kolejna startowała urocza Lily na swojej staruszce, Milvie. Dziewczynka od razu wzbudziła uśmiechy na widowni - tak urocze dziecko w barrelu! Oj, tak, uroczy widok! Milva została przez Lily poprowadzona galopem, jednak choć szła w pełnym chodzie była wyraźnie przyuczona do dziecka, nie zwracając uwagi, gdy ta nadmiernie ją poganiała - klacz mijała posłusznie beczki, przyśpieszając, gdy mogła, jednak w zakręty wchodziła delikatnie, a jej biegu nie można by nazwać w żadnym razie szaleńczym pędem, jaki pokazał chociażby Doon.
Na końcu miała wystartować Elvia z appaloosą. Wałach odpoczął już po wcześniejszym biegu, jednak pozwoliliśmy jeszcze chwilę zaczekać parze, tak, aby Doon na pewno miał uspokojony oddech, po czym właścicielka Oak Island dostała znak do startu. I tym razem Doon wystrzelił jak z procy, Elvia jednak nie do końca radziła sobie z prowadzeniem takiej kupy energii, przez co stracili trochę czasu na zakrętach - appaloosa chciał ściąć przy beczkach najbardziej, jak mógł, dziewczyna jednak nieco mu w tym przeszkodziła.
Po barrelu była ledwie krótka przerwa na zmianę aranżacji areny, po czym miał odbyć się pole bending. W tej konkurencji startować miały jedynie dwie pary: Esmeralda z Snake's Flair i Ruby z Lady's Big Whiz, którą dziewczyna poznała dziś rano. Szkoda, szkoda... tak efektowna konkurencja, a tak mało zgłoszeń!
W każdym razie, możliwości par były wyrównane: Snake's i Esmeralda były w miarę zgrane, jednak klacz była już dość zmęczona, zaś Ruby pierwszy raz w życiu miała startować w ten konkurencji na koniu, na którym nigdy wcześniej nie siedziała. Obydwa przejazdy były w miarę udane, jednak okazało się ostatecznie, że to Esmeralda miała lepszy czas - Ruby, czując się mniej pewnie w westernowym siodle, pomieszała nieco polecenia, przez co Whiz była dość zdezorientowana w czasie przejazdu.
Po rozdaniu nagród, okazało się, że godzina jest o dziwo, dość wczesna. Gdy więc wszystkie konie zostały rozsiodłane i odpoczywały w stajni, ja, Andrea i wszyscy uczestnicy udaliśmy się przed budynek mieszkalny, gdzie mój ojciec z mamą właśnie kończyli grillowanie. Oj, te zapachy! Boże, jak zgłodniałam, od rana nic nie jadłam! Usiedliśmy więc wszyscy przy stołach, zabierając się za jedzenie, rozmawiając i śmiejąc się przy tym. Na stole oczywiście nie brakowało piwa, jednak... co by nie było, nie każdy mógł pić z racji czekającej drogi, ale nikt chyba z tego powodu nie narzekał. Zapomniałam zupełnie w tym czasie o psie, którego przywiozła mi Elvia... przypominając sobie o nim dopiero, gdy moja mama wyszła z psiakiem na smyczy, prowadząc go do mnie. Psiak był niezwykle przyjacielski i lepił się do wszystkich, próbując dorwać ze stołu kawałek mięsa dla siebie. Uśmiechnęłam się na ten widok, wypatrzyłam wśród ludzi Elvie i podeszłam do niej.
- Wiesz co... dzięki za niego. Będzie tu pasował. To nie szczeniak.... ale... odnajdzie się.