Dziś nadarzyła się okazja do przeprowadzenia treningu, bo stajnię odwiedziły moje dobre znajome, jeszcze z pierwszej szkółki jeździeckiej, Hania i Kaja. Postanowiłam, że wezmę trzy konie, kiedy mam taką możliwośc. Dziewczyny bardzo zapaliły się na teren, jednak stwierdziłam, że najpierw trzeba rozchodzic konie, bo jakiś czas stoją. Zabrałyśmy się za czyszczenia, Kaja wzięła Fireya, Hania Pamelę, a mnie przypadła Panamera, i bardzo dobrze, bo ostatnio zdobyłyśmy sporo osiągnięc razem i nie chciałam wypaśc z formy. Panamera była spokojna przy czyszczeniu, jednak osiodłanie jej zajęło mi chwilę, bo nieustannie się kręciła. Hani poszło gładko, Pamela jest przy pielęgnacji aniołem. Z Fireyem było trochę problemu, bardzo nie podobało mu się, że ktokolwiek zakłóca jego niedzielny spokój, trochę się ogierzył, w końcu jednak przywołałam go do porządku. Po wyjechaniu na padok Firey zrobił też bardzo brzydki numer, mianowicie uciekł spod tyłka Kai, bo zapomniała, że trzeba wsiadac z podestu. Kiedy go złapała akurat ja i Hania wjechałyśmy z kobyłkami. Panamera też trochę stroiła fochy przy wsiadaniu, a Pamela dla odmiany spokojnie stała. Stępowałyśmy konie, podciągnęłyśmy popręgi i pierwsze zakłusowanie. Od razu było widac, że konie dawno nie chodziły. Pamela ruszała się jak mucha w smole, Panamera rwała do przodu, a Czarny wykonywał co chwilę jakieś mało skoordynowane ruchy. Jednak po jakichś 5-ciu minutach konie trochę się rozluźniły, więc i my się uspokoiłyśmy. Kaja przeszła do stępa, a ja wyprzedziłam ją. To był gwóźdź do trumny. Czarny ruszył do przodu, wyprzedził nas i stanął jak wryty. I… zaczął się cofac, jednak Kaja przewidziała co się święci i dała mocną łydkę do przodu i ogier poszedł, ale wciąż był podenerwowany. Pojechali na drugi koniec padoku i wjechali na woltę. Po paru minutach Czarny się uspokoił, nawet się złożył, więc za chwilę oboje dołączyli do mnie i Hani. Stwierdziłyśmy, że chyba pora na pierwsze zakłusowanie. O dziwo było nieźle, konie trochę rozsadzała energia, ale nadal były posłuszne. Wszystkie trzy wjechałyśmy na wolty z różnych stron i pracowałyśmy indywidualnie. Panamera miała problem z rozluźnieniem się, ciągle patrzyła w stronę koni, jakby się krępowała. Zmieniłyśmy stronę i było lepiej. Zagalopowanie na prawo, wszystko ok, już całkiem luźno szła, Pięknie podstawiła zad. Za chwilę zmieniłyśmy stronę, było trochę gorzej, ale nadal szła zganaszowana. Przeszłyśmy z galopu do stój i znów zagalopowanie. Zła noga. Powtórka. Teraz na dobrą. Po chwilce przeszłyśmy do kłusa i stępa, patrzyłam jak radzą sobie dziewczyny. Kaja z Czarnym też stępowali. Jednak Hania z Pamelą miała trochę problemu, bo w galopie kobyła strasznie dodawała. Hania co chwilę musiała przechodzic do kłusa jeśli nie chciała osiągnąc prędkości światła. Wjechałam na ścianę przed Pamelę. Panamera jak to ona, zawsze czuje się przewodnikiem, weszła w swoją rolę i zagalpowała spokojnym, chociaż nie ślimaczym tempem. Hania trzymała ją w ryzach, żeby nie wyprzedzała. I to pomogło, Pamela zwolniła, trzymała odległośc. Po jednym okrążeniu przyeszłyśmy do stępa i dałyśmy koniom chwilę odsapnąc. Rozgrzewkę uznajemy za zaliczoną. Wyjechaliśmy w teren, pierwszy jechał Czarny, a Panamera nawet przełknęła gorycz porażki i szła spokojnie. Po wyjechaniu za teren stajni zakłusowaliśmy. Wszystko było ok, konie szły spokojnie, Czarny wreszcie czuł się w swoim żywiole jako czołowy, kiedy trochę się zmęczyliśmy przeszliśmy do stępa i postanowiłyśmy z dziewczynami wybrac trasę. Jechał z nami Czarny, więc trasa nie mogła byc trudna, bo ogier normalnie nie skacze tak często jak kobyłki, jedynie na jakiś rekreacyjnych jazdach. Postanowiłyśmy, że najpierw pojedziemy razem, a potem rozdzielimy się na dwa równoległe tory, jeden łatwy, tylko z małymi pniaczkami, które można bez problemu strącic, żeby ogier się nie zabił. Pamela i Panamera skaczą normalnie klasę LL i L, więc nie było problemu. Widziałyśmy przez drzewa zarys sylwetki Czarnego i Kai. Najpierw postanowiłam, że pojedziemy my z Panamerą, a Pamela najpierw pojedzie tą trasą co ogier. Kobyła to wulkan energii i jeszcze zrobiłaby sobie krzywdę. Pojechałyśmy z Panamerą. Kobyła radziła sobie całkiem nieźle, dopóki nie wyłamała na trzeciej przeszkodzie. Ale tempo było bardzo dobre, może nawet trochę za mało dynamiczne, bardziej na parkur. Byłam wręcz zdziwiona, że Panamera nie rwie do przodu. W oddali przebiegł nam zając, kobyłka trochę się przestraszyła, nastroszyła uszy, ale nie spłoszyła się. Dalej galopowała na kolejną przeszkodę. Dała radę, ale widziałam już śmierc w oczach, bo przeszkoda wcale prosta nie była. Stwierdziłam że starczy, tego wysokiego levelu i pojechałam na resztę trasy do dziewczyn. Panamera długo nie chodziła, nie chciałam jej przemęczac. W oddali widziałam zarysy sylwetek Czarnego i Pameli. Spięłam kobyłkę i pojechałyśmy jak na zawodach, dając z siebie wszystko. Jednak Czarny i Pamela też dawali ostro, bo dopiero po 10 minutach mocnego galopu ich dogoniłyśmy. Dałyśmy koniom troche odpocząc, Kaja i Hania opowiedziały o zmaganiach kiedy mnie nie było. Pamela już ledwo żyła, więc Hania stwierdziła, że dziś nie będzie jej męczyc, a Czarny jeszcze nie był tak umordowany, więc szedł dumnie, bez najmniejszej zadyszki. Skakał dobrze, chociaż częśc przeszkód omijali, bo ogier trochę się bał. Panamera szła bezbłędnie przez wszystko, jednak wymagało to od niej więcej niż na parkurze, więc naprawdę się zmęczyła. W dobrych humorach wracałyśmy do stajni. Jeszcze raz zakłusowałyśmy, ogier co chwilę rżał, a Panamera wyprzedzała. Hania z Pamelą trzymały się z tyłu. Przeszłyśmy do stępa, Hania skierowała Pamelę prosto do stajni, a my jeszcze wjechaliśmy na długą, okrężną prostą. Skoro nadal mieli sporo powera, to co, dawaj do przodu. Kto wygrał? Na początku szły równo, jednak Panamera ostro dodawała, i wykorzystywała każde słabości. Czarny ją gonił, bo nie znosi porażki. Oczywiście przegrał, z Panamerą nie miał szans, jest bardziej wytrzymała i wysportowana, miała przewagę dzięki technice i doświadczeniu na crossach. Ogier jakoś przełknął gorycz porażki. Rozstępowałyśmy konie i pojechałyśmy do stajni, potem jeszcze smakołyki dla koni i dobry obiad dla nas.
Wynik treningu
(plusy): konie się poruszały, rozluźniły na placu i ostro pogalopowały w terenie, Czarny trochę poprawił skoki i tempo galopu a także ładnie podstawił zad na wolcie, Pamela się rozciągnęła, trochę poskakała, nie bała się przeszkód i trochę nadrobiła kondycję, a Panamera również pocwiczyła wytrzymałośc, dała radę ze wszystkimi przeszkodami, nie wyprzedzała w zastępie.
(minusy): Panamera potrzebuje stanowczo więcej ruchu, była spięta na placu, musi umiec się rozluźnic w towarzystwie innych koni, bo będzie się to przekładało na spięcie na rozprężalni przed zawodami. Pamela ma słabą kondycję, trzeba to nadrobic, bo będzie ciężko na zawodach z przeszkodami końcowymi, a ponadto mogłaby trochę bardziej przyłożyc się do rozprężenia, bo ciągle jest nerwowa i pobudzona. Czarny oczywiście ma do poprawy kondycję i opanowanie, bo jest nerwowy i na zawodach może sprawiac problemy. Oprócz tego jest zbyt dominujący, trzeba go postawic do pionu, bo już mnie denerwuje to jego ogierzenie.