Pogoda nam dopisała. Wszędzie leżało mnóstwo śniegu, ale tor który tak długo w pocie czoła ugniataliśmy wczoraj z Garibaldim pozostał w takim stanie w jakim go zostawiliśmy.
O godzinie 6.00 jak zwykle nakarmiliśmy z Antkiem wszystkie konie, a potem wypuściliśmy konie ze stajni na wybieg. Następnie ogarneliśmy trochę stajnię (żeby nie było obciachu!), zrobiliśmy miejsce w siodlarni i odśnieżyliśmy podjazd.
O 8.00 zaczęli zjeżdżać się pierwsi goście. Wzięłam na siebie rolę gospodarza i próbowałam zapanować nad chaosem. Pokazywałam wszystkim gdzie mają zaparkować, gdzie postawić konie, gdzie zostawić sprzęt i gdzie udać się po ciepłą herbatę i poczęstunek. Antek w tym czasie poszedł po Campiona, który miał dziś grać rolę testera toru.
Gdy byłam pewna, że wszyscy już są gotowi zarządziłam szykowanie koni. Wszystko przebiegało spokojnie i w miarę sprawnie, oprócz tego że Resurrected Sun chciał sobie podporządkować inne konie kłapiąc zębami w ich stronę.
Gdy wszyscy byli gotowi poszliśmy na łąkę, żeby obejrzeć tor i przedyskutować co i jak. Postanowiliśmy rezygnować z nagłośnienia i innych udziwnień i zrobić bardziej kameralne zawody. W końcu na liście startowej było raptem kilka drużyn. Luzacy rozgrzewali konie, a zawodnicy zebrali się przy mnie, żeby wysłuchać co mam do powiedzenia.
Jak zwykle w takich momentach trochę złapał mnie stres, ale postanowiłam dzielnie stanąć na wysokości zadania.
- Witam wszystkich na chyba pierwszych w Virtualu zawodach w skiringu. Schemat toru wysłałam wam już wcześniej, więc mam nadzieję że wszyscy mniej więcej wiedzą co i jak. Na wszelki wypadek jednak wyślemy drużynę testową w składzie ja, Campion i Antek, żeby być pewnym że wszystko gra. W czasie naszego przejazdu Łukasz będzie dokładnie opowiadał wam co trzeba zrobić w danym momencie. Czy na tę chwilę są jakieś pytania?
Nikt nie miał pytań, więc wsiadłam na Campiona, Antek podczepił się liną do jego siodła i ruszyliśmy na tor. Zagalopowaliśmy i przecięliśmy galopem linię startu. Podłoże było dobre, ani za śliskie ani za twarde ani za bardzo grząskie. Campion szedł luźno i szybko. Pierwszą przeszkodą był slalom. Był na tyle szeroki żeby nawet duże konie dały radę bezpiecznie przejechać go w galopie. Campion więc jako należący do tych raczej mniejszych dał radę bez problemu. Obejrzałam się do tyłu, żeby upewnić się czy mój pasażer dalej jest z nami. Był, więc pogoniłam lekko Campiona do kolejnej przeszkody, czyli górek. Jeździec miał je omijać, a narciarz wjeżdżać. Chodziło o to, żeby "zaliczyć" ich jak najwięcej. Następnie flagi. Sytuacja podobna, z tym że chodziło o zebranie jak największej ilości flag. Następnie ostry zakręt i kolejny slalom, tym razem ustawiony bardziej wąsko, ale wciąż bezpiecznie. Musiałam lekko zwolnić Campiona, któremu najwyraźniej podobała się zabawa. Przejechaliśmy slalom i na pełnym gazie ruszyliśmy do mety.
Zwolniliśmy do kłusa, a następnie do stępa. Antek oddał Magdzie i Karolinie flagi, a dziewczyny szybko pobiegły z nimi na tor, żeby położyć je na właściwych miejscach. Łukasz przejął Campiona i wsiadł na niego, żeby go rozstępować.
- Czy teraz ktoś ma jakieś pytania? - zapytałam patrząc na zawodników.
- Jaka jest kolejność startów? Według kolejności zgłaszania, czy jak? - zapytała Miśka
- Ahh, to też przemyśleliśmy. Będziemy losować. Mamy nawet słomki, weź jedną.
Każdy z jeźdźców wyciągnął po słomce na której markerem była napisana liczba. Wszystko było więc jasne.
Jako pierwsi na torze znaleźli się Harry, Apache Gunner i Francis, jedna z dwóch drużyn reprezentujących Echo Valley Farm. Arab był strasznie podniecony występem. Podniósł ogon, zadarł głowę i kilka razy zarżał przeciągle. Harry przejechał na nim kilka małych kół kłusem i ogier skupił się na zadaniu. Francis szybko podpiął się linami do siodła i już mogli ruszać. Harry i Gunner zagalopowali, rozpędzili się i przecięli linię startu. Kasztanowaty arab demonstrował właśnie to w czym araby są chyba najlepsze czyli szybkość i zwrotność. Pierwszy slalom pokonali tak szybko, że zastanawiałam się czy Gunner zaraz nie pogubi nóg. Ale dali radę i pojechali do górek. Na pierwszej z nich Francis cudem utrzymał równowagę, bo naprawdę mało brakowało a przewróciłby się. Na szczęście szybko załapał technikę i następne poszły mu już znacznie lepiej. Z sześciu górek udało mu się wjechać na pięć co było bardzo dobrym wynikiem. Następnie przyszła pora na flagi. Żeby je złapać narciarz musiał niźle manewrować, a w takim tempie jakie nadawał Harry i Gunner wcale nie było to łatwe. Francis z sześciu flag dał radę złapać niestety tylko trzy. Ostry zakręt w wykonaniu tej drużyny był na prawdę ostry, bo Gunner prawie położył się na boku, ale nie przewrócił się na szczęście. Ostatni slalom arab również pokonał w bardzo szybkim tempie, ale niestety Francis ominął ostatnią tyczkę. Popędzili szalonym galopem do mety i przecięli ją.
Zerknęłam na stoper i zanotowałam czas na kartce tuż obok wszystkich błędów i punktów karnych. Podałam kartkę Łukaszowi do podliczenia.
Następna drużyna reprezentowała Far Horizons Stud, a byli to Daniel, Resurrected Sun i Philip. Siwy folblut początkowo bardzo się starał utrudniać swojemu jeźdźcowi życie wyrywając wodze i lekko brykając, ale Daniel bardzo szybko spacyfikował ogiera i skupił na sobie jego uwagę. Philip doczepił linę do siodła, upewnił się, że lina trzyma, dał znak Danielowi po czym jeździec i koń zagalopowali i przecięli linię startu. Resurrected Sun był chyba największym koniem startującym w zawodach, więc przy slalomie miał małe problemy, żeby się zmieścić. Daniel jednak starał się wykonać ten element najszybciej jak tylko dało radę. Stracili jednak trochę czasu. Nadrobili go jednak na górkach (gdzie Philipowi udało się "zaliczyć" wszystkie sześć) oraz podczas galopu między przeszkodami. Ogier stawiał długie kroki, co było sporą odmianą po pędzącym arabie. Na flagach drużyna ta odniosła niemałe zwycięstwo, ponieważ Philipowi udało się zebrać wszystkie sześć za co został nagrodzony oklaskami przez naszą niedużą, ale bardzo głośną publiczność. Co prawda, żeby sięgnąć po ostatnią prawie się wywalił, ale jednak w tym sporcie chyba właśnie o to chodzi. Na zakręcie ta drużyna również dała z siebie wszystko postanawiając tylko nieznacznie zwolnić szalony galop. Na następnym slalomie Daniel przyjął trochę inną strategię zwalniając do szybkiego kłusa przez co nie musiał się martwić zmianami nóg. Pokonali więc tę przeszkodę bardziej sprawnie. Sprytny ruch! Galop do mety był na prawdę szybki, więc już po chwili drużyna znalazła się za celownikiem.
Trzecia drużyna składała się z Agness, Easy Flighta i Alexandra z Estrella Sport Stable. Quarter już na starcie skradł moje serce, gdyż w odróżnieniu od tamtych startujących wcześniej wariatów on po prostu dał się wprowadzić na tor, zatrzymać, podpiąć narciarza i stał tak długo aż Agness nie dała mu sygnały do ruszenia. Ale gdy ruszył ten spokojny koń zmienił się w pędzącą torpedę. Szybko przecięli linię startu i wjechali w slalom. Easy Flight jako koń startujący w konkurencjach westernowych poradził sobie z zadaniem świetnie, ale niestety Alexander zahaczył nartą o jedną tyczkę przez co na chwilę stracił równowagę i ominął ostatnią tyczkę. Na górkach również poszło im dobrze. Alexander wjechał na wszystkie z nich. Tak samo przy flagach, narciarz dał radę złapać wszystkie i choć drużyna ta nie jechała tak szybko jak dwie poprzednie, to mieli szansę na nadrobienie tego w dokładności. Na zakręcie Agness postanowiła nie zwalniać, i wjechać w niego w pełnym galopie. Ani Easy Flight ani Alexander nie mieli jednak z tym problemu. Na drugim slalomie Alexander już bardzo się pilnował i tym razem nie popełnił żadnego błędu. Agness lekko odwróciła się w siodle i gdy zauważyła że Alexander wyjechał ze slalomu przyłożyła mocno łydki do boków quartera na co ogier odpowiedział niezłym przyspieszeniem. Minęli metę.
Przyszła pora na pierwszą i jedyną drużynę reprezentującą WHK Lider, czyli Miśkę, El Saleema oraz Alexa. Izabelowaty arab chyba wziął przykład z Easy Flighta, bo też zachowywał się wręcz nienagannie. Musiałam w pewnym momencie zerknąć na listę startową czy to na pewno ogier i czy na prawdę jest arabem. Alex podpiął się liną do siodła i już po chwili drużyna galopowała w stronę startu. El Saleem galopował na prawdę szybko i wydawało się że w ogóle nie dotyka ziemi kopytami. Na slalomie zadziwił wszystkich skupieniem i zwrotnością, ponieważ pokonał go praktycznie w pełnym galopie. Alex dzielnie starał się wymijać pachołki, ale niestety ominął ostatni. Na górkach poszło im świetnie, głównie dlatego że Miśka tak kierowała El Saleema, żeby Alexowi było łatwiej wjeżdżać na górki. Dzięki temu nie ominął żadnej z nich i drużyna pogalopowała do flag. Tutaj przyjęli taką samą strategię i również udało im się złapać wszystkie flagi. Na zakręcie Miśka prawie położyła El Saleema, który jednak dzielnie wybrnął z sytuacji perfekcyjnie utrzymując równowagę. Na ostatnim slalomie Miśka minimalnie zwolniła, ale wciąż jechała galopem. Alex tym razem również bardzo mocno się pilnował i tym razem dał radę wyjechać wszystkie zakręty perfekcyjnie. Widząc to Miśka pogoniła El Saleema, który nagle bardzo przyspieszył choć wydawało się że dotychczas już jedzie na największych obrotach. W takim szalonym galopie przecięli metę.
Do startu byli już gotowi zawodnicy z Estrella Sport Stable - Brian, Dragon Treasure Boy i Valentina. Wałach trochę się kręcił i nie za bardzo podobał mu się pomysł ciągnięcia narciarza, ale Brian dał radę go spacyfikować i już po chwili byli gotowi do startu. Przecięli linię i ruszyli na slalom. Dragon Treasure Boy niestety gdzieś w połowie slalomu zgubił płynność ruchów przez co drużyna ta straciła kilka sekund. Nie było jednak błędów ze strony narciarza, więc poszło im całkiem nieźle. Na górkach Valentina niestety wjechała tylko na cztery z sześciu, ale drużyna pokonała tę przeszkodę w niezłym tempie. Na flagach narciarka już się zrehabilitowała łapiąc wszystkie sześć z nich. Brian tak ciasno wjechał w zakręt, że dziewczyna prawie się przewróciła i w ostatniej chwili złapała równowagę dosłownie przecząc prawom fizyki za co została głośno nagrodzona oklaskami. W drugi slalom Brian wjechał trochę wolniej i bardziej pilnował Dragon Treasure Boy'a, żeby ten nie zgubił rytmu. Valentina dzielnie ominęła wszystkie pachołki, a gdy Brian zauważył że dziewczyna wyjechała ze slalomu pogonił wałacha do szybszego galopu. Przecięli linię mety kończąc przejazd z przyzwoitym czasem.
Przedostatnia drużyna na torze składała się z Cory, Potencial from Deal oraz Megan, zawodników z Echo Valley Farm. Kolejny westernowiec na liście startowej, tym razem trochę bardziej narwany, ale wystarczyła chwila, żeby Cora dogadała się ze swoim rumakiem. Ruszyli! Galopowali na prawdę szybko i ładnie weszli w slalom, ale niestety Megan zahaczyła nartą o jedną z tyczek, a odzyskanie równowagi zajęło jej akurat tyle czasu, że ominęła dwie tyczki. Nie zrażeni tym błędem zawodnicy pojechali dalej. Na górkach poszło im na prawdę dobrze, Cora tam manewrowała rozpędzonym quarterem, że Megan nie miała żadnych problemów z trafieniem w górki. Na flagach dziewczyny powtórzyły swoją strategię, również z super rezultatem, bo Megan udało się zebrać wszystkie flagi. Na zakręcie narciarka dostała duże oklaski, ponieważ najlepiej ze wszystkich dotychczasowych narciarzy poradziła sobie z utrzymaniem równowagi. Został jeszcze slalom na który Cora i Potencial From Deal znów pokonali bezbłędnie, a Megan tym razem starała się bardziej kontrolować swoje ruchy przez co nie popełniła żadnego błędu. Jeszcze tylko dziki galop do mety i ukończyli przejazd.
Ostatnią drużyną byli reprezentanci Far Horizons Stud, czyli Elvia, Kick Me SD i Connor. Kick Me okazał się kolejnym wariatem który za punkt honoru najwidoczniej postawił sobie pokazanie, że jest najsilniejszym ogierem. Elvii chwilę zajęło zapanowanie nad ogierem, Connor szybko podczepił się linami do siodła i ruszyli. Mieli na prawdę dobre tempo, ale niestety Kick Me chcąc jak najszybciej po prostu galopować trochę pogubił się w slalomie, tracąc cenne sekundy. Przez to również Connor nie mógł dokładnie przejechać slalomu i ominął ostatni pachołek. Na górkach poszło im bardzo dobrze, Elvia tak prowadziła ogiera, żeby Connorowi było jak najłatwiej trafić na hopki. I udało się, bo "zaliczył" wszystkie z nich. Z flagami również ta drużyna nie miała problemów, Connor zebrał wszystkie bez większego wysiłku. Na zakręcie również dali czadu, a Connor prawie się przewrócił cudem tylko ratując się w ostatniej chwili, choć byłam pewna że zaraz będzie leżał. Na slalomie niestety Kick Me znów chciał wszystko zrobić za szybko i mimo interwencji ze strony Elvii kompletnie się pogubił i mimo że Connor dał radę ominąć wszystkie tyczki, to jednak na slalomie stracili dużo czasu. Nadrobili go jednak w dużej mierze poprzez galop do celownika, który na prawdę im się udał.
Ostateczne wyniki:
I miejsce: Miśka, El Saleem, Alex (WHK Lider)
II miejsce: Harry, Apache Gunner, Francis (Echo Valley Farm)
III miejsce: Daniel, Resurrected Sun, Philip (Far Horizons Stud)
wyróżnienie: Agness, Easy Flight, Alexander (Estrella Sport Stable)
Po rundzie honorowej, która miała być prowadzona przez El Saleema a skończyła się na wyścigu dwóch arabów, wszyscy zawodnicy udali się do stajni gdzie zajęli się swoimi końmi, a następnie do domu na herbatę i obiad.