001. Trening z Blacky w Lazurowym Wybrzeżu - 21.11.2008

Pojechałam do Zakładu Treningowego „LAzurowe Wybrzeże” w południe, aby nacieszyć się ostatnimi chwilami cieplszejsyzch dni, bo na najbliższy tydzień zapowiadali opady śniegu. oO Masakra, to co będzie w zimę?! Nieważne. Jechałam starym, dobrym autem i nową przyczepką, kupioną specjalnie dla naszego przyszłego ogierka czołowego Crazy Sex. Jest to kary ogier czystej krwi arabskiej – zdolny i NIEZWYKLE piękny… I właśnie dlatego był moim ulubionym koniem, na którym nie pozwalałam jeźdźić dosłownie nikomu. <33
Zaparkowałam przed budynkiem głównym i wysiadłam. Zobaczyłam, że nigdzie nie ma stajennego Andrzeja. Szukając go usłyszałam, że z pustego boksu dochodzą odgłosy gitary… I śpiewanie! Boże, Andrzej grał i śpiewał. Przysunęłam się bliżej…
- Ach, ta szefowa <sialala>, to do niej słabość mam. <sialala>. I właśnie przez nią <sialala> dziś sobie przygrywam… <sialaaaaa!>
Znieruchomiałam i zakryłam twarz dłonią. Zrobiłam się cała czerwona, a oczy miałam większe, niż pięciozłotówki (co ja gadam! Większe niż banknoty!) i właśnie usłyszałam, że on wstaje… Zakryłam dłońmi też oczy i czekałam na rozwój wydarzeń.
- Blacky?! Co?! Jak długo tu jesteś!? – wrzasnął przerażony. Zdjęłam dłonie z twarzy i widziałam jego zażenowany, spuszczony wzrok.
- Wystarczająco długo. – powiedziałam cicho. Ale szybko się otrząsnęłam. – Bierz się do pracy, a nie ciągle brzdąkasz na tej swojej gitarce! – powiedziałam ostro i wyszłam jak gdyby nigdy nic.
Wyprowadziłam go, wyczyściłam, ubrałam. Stajenny przez cały ten czas jakby mnie unikał… No cóż, miał powody. -.- Wsiadłam na ogierka i ruszyłąm stępem.

Po 10 minutach stępa i 10 minutach kłusa zagalopowałam na lewą nogą. Wolta, jeszcze jedno kółko po czym lotna zmiana nogi w galopie. Kontrgalop na prawą. Znów wolta i zatrzymanie. Zmiana kierunku przez ujeżdżalnię i galop na prawą, ale już nie kontrgalopem, tylko normalnym. Potem skróciłam chód i po 2 kółkach wydłużyłam. To samo z drugą nogą. Potem w kłusie skróconym koło o średnicy 7m i woltę o średnicy 3m. Brawo. ;*
Potem przejścia stój, stęp, kłus, galop, kłus, stęp, stój, stęp, galop, kłus, stój, kłus, galop, stój, galop. Potem cofanie… Wszystko perfekcyjnie, wręcz i d e a l n i e. Czy można chcieć czegoś więcej?
Tak.
Chcieć, żeby Andrzej cię nie podglądał zza ściany wystawiając tylko połowę głowy myślać, że go nie widzę. Zaczynałam wątpić w jego „inteligencje”. -.- Nie jestem wredna i nie lubię nie dawać ludziom świadomości, że są głupi więc zawołałam tylko:
- Andrzej pomożesz mi podpiąć popręg?
Zdziwił się bardzo, że zauważyłam go, no ale ruszył i popręg podpiął. Crazy Sex nigdy go nie lubił i przy podciąganiu odwrócił się, żeby go ugryźć, a ten spanikowany uskoczył do tyłu. Też mi macho.. >.< Męskość za dychę. ;/
Zrobiłam trzy kółka w kłusie wydłużonym, trzy w skróconym, po 2 wolty i półwolty w każdą stronę, slalom w obie strony, zatrzymanie, cofanie i zagalopowanie z miejsca. Nie mogłam uwierzyć… To był pierwszy koń, który podczas treningu zrobił wszystko idealnie! Jeszcze bardziej go kochałam.! <33
Rozstępowałam ogierka w 10 minut, a po stajennym ani śladu. Widać się, biedaczysko, zawstydziło. Ochh, jak mi go żal.. xD No nic. Zsiadłam i poklepałam, wymując z kieszeni jabłuszko.
Rzosiadłałam konia, przetarłam słomą. Pojechałam do domu. Andrzeja ani widu ani słychu. ^^