Już drugi raz tego dnia jechałam do Zakładu Treningowego „Lazurowe Wybrzeża”, tylko tym razem z innym koniem, a mianowicie og. Crazy Sex. Wysiadłam (po zaparkowaniu, rzecz chyba jasna i świecąca), wyprowadziłam podekscytowanego ogiera na uwiązie, który caplował, kiedy prowadziłam go do stajni. Zawiązałam go na stanowisku i poleciłam stajennemu przynieść sprzęt araba, a ja sama zaczęłam go czyścić. To koń maści karej, dlatego nie było to łatwe – na czarnym zawsze wszystko wyraźnie widać.Pięknie rozczesałam mu grzywę i ogon, po czym je zaplotłam delikatnie i z warkoczyów na grzywie zrobiłam koreczki, które odsłaniały piękną szyję konia. Potem założyłam mu czaprak, siodło, owijki, ogłowie i wyszłam ze stajni, po czym wsiadłam i dałam lekkie łydki popędzające do stępa. Miałam całlkowicie luźne wodze i pokierowałam konia na ujeżdżalnię krytą.
Tam stępowałam dookoła na luźnej wody, bez kontaktu, aby Crazy móg maksymalnie wydłużyć szyję tym samym rozgrezewając ją. Zrobiłam przekątną, woltę i serpentynę, po czym zebrałam go – od razu podstawił zad, sekundę później zganaszował się. Zrobiłam półwoltę i sama rozgrzewałam się ćwiczeniami typu skłony itd. Po chwili dałam minimalne sygnałydo kłusa, na którego karosz natychmiastowo zareagował. ;]
Zrobiłam przekątną, slalom i woltę, potem zatrzymałam się prostu z kłusa – małe opóźnienie, ale nie było tak znowu najgorzej. No to spróbowałam cofnąć, skoro nam tak dobrze szło – nie myliłam się, udało! Wprawdzie tylko około czterech kroków, ale to zawze coś! Poklepałam go po szyi i ruszyłam z miejsca kłusem. Kolejna wolta i półwolta.
Zaczęłam trochę urozmaicać, bo po kilku okrążeniach hali zaczęło powiewać nudą, a sam Crazy raz po raz machnął niedbale głową. Na dłuższej ścianie wydłużyłam wykrok do pośredniego, a na krótszej skarcałam i odwrotnie! Potem na dłuższej robiłam kłus wydłużony – szło jak po maśle, naprawdę wspaniale. Przejechałam przez ujeżdżalnię i dałam sygnały do galopu. Ogier zareagował od razu, jednak spiął się trochę, przez co przestał angażować zad. Ja sama zdziwiłam się tym, więc przez chwilę straciłam orientację, a wtedy arab zadowolony ze swobody bryknął – nie mocno, ale jednak bryknął. Od razu zebrałam go porządnie i dałam „karne łydki”. Galopowałam spokojnie, chód zebrany. Potem wolta i ósemka, po czym lotna zmiana nogi w galopie, co więc idzie za tym, kontrgalop. Po dwóch kółkach półwolta i normalny galop. Po chwili zaczęłam wydłużać i skaracać chód, co wychodziło nam świetnie – koń tylko co kilka minut parsknął – nie wiedziałam jak to odebrać. ^^
Ok, poszło nam wspaniale, byłam z ogiera dumna jak nie wiem, dlatego też postanowiłam przestać go „męczyć” na dziś i po kilku dość nudnych (bez jakichkolwiek urozmaiceń) kółkach kłusa zwolniłam do stępa swobodnego – wodze były luźne, ale na kontakcie. Kiedy jego sierść całkiem wyschła a on ochłonął, zsiadłam z niego, zaprowadziłam go stajni i zdjęłam rząd jeździecki, który na sobie miał. Potem jeszcze wyczyściłam miękką szczotką sklejki i kpystką kopyta. Wszystko odłożyłam na miejsce, wprowadziłam karego do przyczepy a sama usiadłam wygodnie za kółkiem, po czym wróciłam do Lazurowego.