- O kurcze. Gdzie one są – tak, gadałam sama do siebie, a to pewnie objaw choroby psychicznej…
- Czego szukasz? – zapytała Ewelina. Kurcze, jak długo ona tutaj jest?
- Widziałaś gdzieś moje brązowe bryczesy z horze?
- A w garderobie sprawdzałaś?
- Kuźwa, dzięki – powiedziałam.
Kiedy założyłam nareszcie moje brązowe bryczesy ruszyłam do stajni. W najbliższą sobotę mamy zawody ujeżdżeniowe kl. P. Dzisiaj będziemy przerabiać cały program P-4. Weszłam do stajni i przywitałam się ze wszystkimi końmi. Gdy tylko weszłam do boksu Clementine, zarżał wesoło i podszedł do mnie. Poklepałam go, pocałowałam i zabrałam się za czyszczenie. Kocham tego ogiera jak żadnego innego konia. Najpierw sierść. Wzięłam gumowe zgrzebło i bardzo dokładnie wyczyściłam mu cały grzbiet, potem brzuch i nogi. Po chwili wzięłam jeszcze kartacz i metalowe zgrzebło i wyczyściłam go z sierści. Potem jeszcze kopyta. Kiedy ogier był już w stu procentach czysty, założyłam mu jego piękne ogłowie, czaprak oraz ujeżdżeniowe siodło z prestige. Wyglądał bosko. A, no tak! Zapomniałam o bandażach. Po założeniu bandaży wyprowadziłam go z boksu i poszliśmy na czworobok. Literki były już dokładnie ustawione. Opuściłam strzemiona, dociągnęłam maksymalnie popręg i wsiadłam. Zaczęliśmy się rozgrzewać. Zrobiliśmy trzy kółka stępa i zakłusowaliśmy. Kiedy Clementine był rozgrzany, zaczęłam go ostro wyginać. Zrobiliśmy wiele wolt, pół wolt, ósemek, kół, wężyków i serpentyn. Clementine mocno się rozluźnił. Zagalopowaliśmy więc najpierw na prawą nogę, następnie zmieniliśmy stronę i zagalopowaliśmy na lewą nogę. Kiedy Clementine był już ostro rozgrzany dałam mu chwilę odpocząć w stępie, po czym wjechałam kłusem na czworobok. Zatrzymanie w A. Ładny ukłon. Clementine pięknie się zatrzymał i nie ruszył nawet o milimetr. Ruszyliśmy kłusem roboczym. Gdy dojechaliśmy do C skręciliśmy w prawo. Nadal kłus roboczy. Piękny, płynny ruch. Brawo! W „R” przeszliśmy do kłusa pośredniego, a gdy dojechaliśmy do „P” znowu zmieniliśmy kłus pośredni na roboczy. Dobrze. W „F” zrobiliśmy dużą półwoltę i od „D” do „B” ustępowanie od łydki. Clementine ani trochę się nie zmęczył, wręcz przeciwnie, był bardzo szczęśliwy, bo czuł, że jestem z niego zadowolona. Brawo. Kłus roboczy trwał bardzo długo, bo musieliśmy przejechać całe koło i jeszcze trochę. Dopiero wtedy prześlijmy do kłusa pośredniego. Niestety po chwili znowu musiałam przejść do kłusa roboczego. Coraz bardziej zaczynałam nie lubić tego chodu. Clementine zaczął trochę pędzić, więc maksymalnie go zwolniłam. Zrobiliśmy kolejną półwoltę, a po niej ustępowanie od łydki. Od „e” do „c” znowu był kłus roboczy. Przygotowałam w tym czasie Clementine do zagalopowania i w „c” ogierek pięknie zagalopował na dobrą nogę. Cudownie. Zrobiliśmy koło w galopie roboczym i jechaliśmy nim aż do „R”. W „R” , „B” i „P” zmieniliśmy galop roboczy na pośredni, a potem znowu na roboczy. Clementine znowu zaczął pchać się do przodu, więc po raz kolejny go zwolniłam. Kolejna półwolta i po chwili byliśmy już na pierwszym śladzie przy „B”. I teraz moje prośby i błagania, bo w tym momencie znienawidzony kontrgalop. „Nie zmień nogi, nie zmień nogi, błagam, kocham Cię, nie zmień nogi”. Przyśpieszyłam go, żeby nie miał jak przejść do kłusa. Gdy wjechaliśmy na ścianę, a Clementine nie przeszedł do kłusa, poczułam ogromną ulgę. Jesteśmy gotowi. Tutaj zmieniłam nogę {przez stęp} i przez kolejne cztery literki był kochany przeze mnie galop roboczy. Potem galop pośredni i ponownie roboczy. Uff. Półwolta i powrót na pierwszy ślad. Kontrgalop. Przyśpieszyłam znowu, chociaż miałam wrażenie, że nie będzie to zbyt zauważalne dla sędziów. Clementine już wiedział o co chodzi. Nie zmienił nogi, a gdy wróciłam na pierwszy ślad, grzecznie przeszedł do kłusa. Po chwili mógł sobie odpocząć w stępie pośrednim. Cicho zarżał. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Zmieniliśmy kierunek stępem swobodnym. Przez chwilę jeszcze Clementine sobie stępował, po czym po raz kolejny zakłusowałam. Wjechałam na linię środkową. Stanęliśmy, a ja ukłoniłam się. Na długiej wodzy opuściłam czworobok. Gdy tylko z niego zeszłam, klepałam Clementine dopóki ręka nie bolała mnie już tak bardzo, że lewo nią ruszałam xd . Zrobiliśmy jeszcze kilka kółek stępa, po czym zeszłam z Clementine i zaprowadziłam go do stajni. Rozebrałam i wyczyściłam go jeszcze raz. Więc jesteśmy gotowi!