001. Klinika skokowa z Zafirą w Estrella Baroque Stud - 26.01.2018

Mimo zimy pogoda sprzyjała treningom, w związku z czym postanowiliśmy, że klinika odbędzie się na otwartym parkurze. Wszystkie konie dojechały poprzedniego dnia, w związku z czym od rana trwała krzątanina i przygotowywanie organizacyjne całej akcji. Jeźdźcy poszli już do stajni, aby przygotować rumaki, podczas gdy ja wraz z kilkoma chłopakami poszłam przygotowywać parkur. Dziś w planach drągi i gimnastyka, zatem zaczęłam od przygotowywania szeregów oraz linii. To znaczy, ja wydawałam polecenia, a chłopcy stawiali. Czeka mnie prowadzenie kliniki, nie zamierzałam jeszcze biegać ze stojakami i ciężkimi drągami.
Około południa na placyk zaczęły już schodzić się pierwsze konie. Khadgar, który trafił od nas do Malinowego Wzgórza, ale nadal miał jeszcze tym razem trenować pod Alexem oraz Notre Dame z Valentiną. Już chwilę później doszła Genoshia i Ruską, Vienna z Maćkiem oraz Violin z Abby. Najdłużej czekaliśmy na Zafirę i Koheilana, ale wytłumaczenie tego było jasne. Już jak pilnowałam porannego karmienia zwróciłam uwagę na to, że arabek w ramach prezentu dla swojej właścicielki wytarzał się w nocy, w efekcie czego był pięknie malowany, niekoniecznie siwy.
Jeźdźcy wskoczyli na konie i zaczęli rozstępowywać. Początkowo na dość luźnej wodzy, jednak już po chwili zaczęli je zbierać, aby uzyskać maksymalną przepuszczalność. Nasi goście musieli jeszcze opatrzeć się z nowym miejscem, jednak przyzwyczajone do licznych wyjazdów oraz startów w zawodach bardzo szybko się opanowały.
Po rozgrzewce w kłusie zaczęliśmy pracę na drągach. Początkowo leżące drążki, które każdy koń po kolei przejeżdżał. Następnie poćwiczyliśmy krótkie najazdy. Od razu po drągach konie były prowadzone w wygięciu w prawo, aby najeżdżać na te same drągi po bardzo niewielkiej wolcie. Przypomniałam tylko, aby w celu zaoszczędzenia czasu, skręcali nawet bardziej na zewnętrznej wodzy i ustawieniu odwrotnym, które zmuszało konia do szybszego przemieszczenia łopatek. Następnie to samo wykonaliśmy w drugą stronę. To ćwiczenie zwłaszcza dobrze wychodziło mniejszym koniom, z tym szczególnie Koheilanowi, gdyż im mniejsze gabaryty konia, tym też większa jego zwrotność.
Następnie próbowaliśmy drągów w galopie. Trzy drągi, z czego środkowy podniesiony na wysokość cavaletti. Każdy koń kolejno przegalopowywał drągi na obie strony. Urozmaiceniem były zmiany nogi na cavaletti i jazda w drugą stronę. Notre kilka razy przy takim zadaniu radośnie bryknęła, ale Val dzielnie sobie radziła i nie pozwalała jej szaleć.
Po tym zaczęliśmy szeregi. Na skok wyskok, typowo gimnastyczne. Pierwsza pojechała Dancing Violin. Bez problemu pokonała niskie przeszkody, bardzo prężnie pracując grzbietem. Następnie Koheilan. Ogier także poradził sobie bardzo dobrze. Khadgar potknął się nieco kilka fouli przed skokiem, ale doświadczenie Alexa wyratowało parę i przejechali ładnie. Notre dała sobie radę bardzo dobrze, tak samo jak też Genoshia. Ostatnia przejechała Vienna. Powtórzyli ćwiczenie jeszcze kilka razy, po czym przestawiłam przeszkody na szereg na dwie foule.
Każdy kolejno pokonywał przeszkody, których wysokość odpowiadała początkowo klasie L, później klasie P. Szereg był treningowy z drągami między przeszkodami, aby konie musiały mocniej pracować i skupiać się na przejazdach. W czasie, gdy konie skakały, poprosiłam chłopaków, żeby ustawili parkur, który wcześniej im opisałam. Gdy każda z par pokonała szereg kilka razy, przedstawiłam im parkur. Nie był długi, ale każda przeszkoda była z bardzo trudnym najazdem czy wybiciem. Przypomniałam, że nie jadą rozgrywki i nie jest ważny czas przejazdu. Ma być czysto, elegancko, rozważnie, bez żadnych błędów. Długie, obszerne najazdy, dokładność.
Jako pierwsza pojechała Genoshia. Klacz szła bardzo spokojnie i pewnie od momentu zagalopowania. Para najechała na pierwszą przeszkodę, który był okser. Skoczyły bardzo dobrze. Dość szybko skręciły, aby ustawić się na wprost szeregu. Genoshia postawiła uszy i przyspieszyła nieco tempa. Pierwsza przeszkoda poszła im gładko, podobnie jak druga, choć w dystansie zabrakło nieco łydki, więc drugi skok był bardziej rzucony, ale poprawny. Znów ostry zakręt. Najechały na stacjonatę, której trudność polegała na tym, że miały zaledwie trzy foule na wyprostowanie konia. Klacz trochę się zawahała, w efekcie czego wyszło jej dość daleko do przeszkody, jednak nie poddała się i skoczyła. Wtedy linia. Pierwszą przeszkodą była stacjonata, drugą okser, pomiędzy cztery foule. Bardzo dobrze sobie poradziły. Gdy Ruska przeszła do kłusa, poprosiłam ją, aby przejechała z klaczką jeszcze kilka kółek na luźniejszej wodzy i powoli rozstępowywała. Bardzo ładnie pracowały, więc należała im się już przerwa.
Następny pojechał Koheilan. Najazd na pierwszą przeszkodę wyszedł mu troszkę krzywy, bo palił się do skoków, jednak Zafira szybko go opanowała i na szeregu wypadło już idealnie. Oba skoki bez najmniejszego problemu czy zawahania. Wylądowali po drugiej przeszkodzie na nie tą nogę, co trochę ich spowolniło, bo potrzebowali więcej miejsca na wyprostowanie i zmianę nogi. W efekcie Zafira postawiła na dłuższy najazd i pokonali przeszkodę bardzo dobrze, choć na parkurze taki manewr byłby już stratny jeśli chodzi o czas. Wtedy dziewczyna poprowadziła go na linię. Pierwszy skok wypadł bardzo dobrze, jednak na drugim koń się rozproszył i zrzucił. Podniosłam drąg i poprosiłam, aby powtórzyła najazd na stacjonatę oraz linię. Tak też zrobiła. Ten przejazd wypadł już znacznie lepiej, zatem Koheilan dostał dłuższą wodzę i mógł już spokojnie się rozluźniać.
Kolejna jechała Dancing Violin. Abigail starała się ją wyciszyć, bo spragniona parkurów klacz już zaczynała wymykać jej się spod kontroli, jednak szybko wróciła do ręki. Zagalopowały. Najazd na pierwszą przeszkodę wypadł bardzo dynamicznie i gdyby nie doświadczenie klaczy, zapewne by się nie zmieściły, ale wykonała ostatnią bardzo krótką foulę i wybiła się poprawnie. Kolejny szereg, również bardzo ładnie i pod kontrolą, choć na drugą przeszkodę wyraźnie ciągnęła, jakby chcąc pokonać ją szybciej i lepiej. Stacjonata nie sprawiła im problemu, gdyż Violin z natury była bardzo zwrotnym koniem, zatem krótki najazd wyszedł prawidłowo. Linia wyszła im znacznie lepiej, niż szereg, klacz szła cały czas równym, spokojnym tempem, bardzo uważnie odliczając dystanse i odległości, co pozwoliło jej na trafienie w punkt z miejscem wybicia.
Wtedy przyszła kolej na Khadgara. Srokacz bardzo szybko ruszył z miejsca galopem i pognał na pierwszą przeszkodę. Alex mocniej go przytrzymał, żeby nie wyskoczył zbyt daleko, ale koń zebrał się w sobie i pokonał przeszkodę prawidłowo. Szereg nie poszedł im już tak dobrze, niestety Khadgar nie podciągnął zadniej nogi i zrzucił drugi człon szeregu. Wtedy przyszła kolej na stacjonatę. Najazd wyszedł im bardzo dobry, koń ładnie się złożył w galopie i oddał doskonały skok, jednak po tym troszkę się rozproszyli i najazd na linię wyszedł pod kątem, co skutkowało automatycznie skróceniem odległości do ostatniej przeszkody i drugą zrzutką. Pokręciłam głową i kazałam im powtórzyć całość. Widziałam, że Alex był jakoś dziwnie spięty, w sumie nigdy nie widziałam go aż tak zdenerwowanego treningiem, ale uznałam, że musi dać sobie radę. Przy drugiej próbie poszło im wszystko znakomicie. Chłopak poklepał ogiera po szyi i przeszli do stępa.
Przedostatni koń, Notre Dame. Valentina była doświadczona na takich krótkich parkurach, więc miałam nadzieję, że Dame da popis swoich umiejętności. Pierwsza przeszkoda bardzo dobrze, klacz postawiła uszy i była całkowicie zainteresowana przejazdem. Skróciły jeszcze bardziej, niż było w planach, najazd na szereg. Myślałam, że się nie wyrobią, ale Notre wykorzystała swój mocny zad i ładnie skoczyła. Drugi człon także wyszedł im idealnie. Niestety coś poszło nie tak przy najeździe na stacjonatę i klacz zrzuciła. Linia poszła bardzo dobrze, zatem powtórzyłyśmy tylko element szeregu oraz stacjonaty. Doradziłam jej, aby dała jej dłuższy dystans, by się spokojnie wyprostowała, jeśli jej nie czuje, bo lepiej, żeby miały gorszy czas niż punkty karne za jazdę na wariata bez pomyślunku. Po próbie udało im się skoczyć czysto, więc Val pochwaliła klacz i przeszła do stępa.
Jako ostatnia jechała Vienna z Maćkiem. Zaczęli przejazd bardzo ambitnie szybkim najazdem na okser. Klacz wybiła się z lekkością i pokonała przeszkodę bez mrugnięcia okiem. Następnie przyszła pora na szereg. Tutaj także dobrze sobie poradzili, weszła i wyszła bardzo energicznie, więc dzięki zachowaniu tempa, zachowywała rytm. Maciek od razu najechał na stacjonatę nieco obszerniej, ale klacz poradziła sobie z nią bardzo dobrze. Nawet przez chwilę nie zastanowiła się nad punktem wybicia. Linię przejechali bezbłędnie.
Po ich przejeździe, zarządziłam ostatecznie rozstępowanie koni do końca oraz zakończenie treningu. Zostawiłam swoich podopiecznych na parkurze, a sama poszłam po ciepłą herbatkę.