Pary: Antek i Quasimodo, Esmeralda i Rainstone, Zafira i Ajmal Sahaab, Valentina i Tesseract Flash
Trener: Agness
Miejsce treningu: maneż otwarty
Czas trwania: 1,5 h
Cele treningu: poprawa równowagi, rytmu, elastyczności, lekkości
~*~
Zaczął się pierwszy dzień organizowanych przeze mnie Dni Koni. Oczywiście połowa załogi profilaktycznie wybrała się do miasta, abym przypadkiem nie zaprzęgła ich do niebotycznie trudnych prac, jednak zostało nas wystarczająco dużo, by wszystko przebiegło zgodnie z planem. Wyszłam z domu, rozejrzałam się po terenie. Potem uznałam, że warto byłoby skombinować na trening jakieś ciekawe przedmioty oraz skołowałam jakąś lonżę na w razie, gdybym musiała poprawiać nieco dosiad któregokolwiek z jeźdźców. Potem weszłam do stajni, aby przeczyścić kilka koni.
Minęła jakaś godzina, gdy nagle usłyszałam warkot silnika. Wyjrzałam ze stajni i zauważyłam przyczepkę z Jakarta Arabians. Już po chwili Zafira przyprowadziła do stajni swojego pięknego kasztana. Wskazałam jej przygotowany dla niego boks, by mógł odpocząć po podróży, po czym zaprosiłam ją do domu. Już chwilę później bramę wjazdową przekroczyła przyczepka z Anarkii, a następnie dwa śliczne tinkery zajęły boksy. Planowałam rozpoczęcie treningu za jakieś dwie godziny, więc mieliśmy czas na rozmowy. W skrócie przedstawiłam im plan dzisiejszego treningu oraz wyjaśniłam, dlaczego jest on tak ważny w przygotowaniu koni do garrochy. Potem mniej więcej zorientowałam się, z jakim typem koni mamy do czynienia, więc postanowiłam przejść do konkretów. Konie zdążyły już odpocząć, więc poszliśmy do stajni, aby je przygotować. Antek wyprowadził Quasimodo na stanowisko i tam zaczął go oporządzać, podobnie zrobiły też Esmeralda i Zafira, ja natomiast zwerbowałam Valentinę, aby zaczęła czyścić Tesseract'a, który oczywiście znowu wyglądał, jakby go rok nikt nie czyścił. Skąd ten koń bierze te tony kurzu?
Czyszczenie przebiegało bardzo spokojnie. Wszystkie konie były rozluźnione, w ciszy rozglądały się wkoło. Antek miał tylko problem z wyczyszczeniem ogierowi kopyt, bo ten nie chciał podnieść nóg, w końcu jednak mu się udało. Minęło około czterdziestu minut i wreszcie wszystkie konie były wyczyszczone i osiodłane, postanowiliśmy więc ruszyć na maneż.
Gdy jeźdźcy dosiedli już swych rumaków, zaproponowałam im jedno okrążenie na jedną i jedno okrążenie na drugą stronę po śladzie, aby zapoznały się z otoczeniem. Potem cała grupa rozstępowywała konie na własną rękę. Ja natomiast skoczyłam po kilka pachołków i drągów, które ułożyłam na ziemi w różnych kombinacjach w jednej części maneżu, po czym podeszłam do grupy. Powiedziałam, aby jeździli w odstępach po kole wkoło mnie. Chciałam szybko zorientować się na czym stoimy. Ajmal Sahaab momentami był nieco spięty, trochę niekorzystnie wpływało na niego nowe otoczenie, jednak Zafira uspokajała go delikatnymi pomocami. Antek i Quasimodo radzili sobie doskonale, podobnie Esmeralda i Rainstone. Oba tinkery przykuwały spojrzenie. Tesseract szedł ładnie w rozluźnieniu. Wtedy postanowiłam zacząć pracę.
- Jak dobrze wiecie w jeździe konnej bardzo ważna jest równowaga zarówno jeźdźca, jak i konia - zaczęłam, gestykulując jak to mam w zwyczaju - gdy jeździec traci równowagę, gubi podążanie za ruchem konia, a następnie i jego wytrąci z równowagi. Często wiele osób o tym zapomina, ale człowiek nadaje koniowi równowagę poprzez kontrolowanie jego ruchu wodzą. Pierwsze ćwiczenie będzie takie. Wjedźcie w dużych odstępach na ścianę i dajcie koniom luźną wodzę. Trzymajcie za sprzączkę. To da nam ogólny obraz równowagi koni oraz waszej.
Jeźdźcy wykonali moje polecenie. Już po chwili grupa kłusowała po obwodzie, a koniom zdecydowanie podobało się to ćwiczenie. Spojrzałam na pierwszą parę. Antek i Quasimodo prezentowali się bardzo ładnie. Ogier szedł równym tempem, ładnie poruszał lekko opuszczoną szyją. Antek także dobrze trzymał równowagę, więc postanowiłam przejść do następnej pary. Zafira i Sahaab. Ogier w narożnikach bardzo mocno wpadał ciałem do środka, a Zafira nieco traciła przy tym rytm. Podpowiedziałam jej, aby ustawiła go na zewnętrznej wodzy i skróciła mu wykrok, po czym pilnując wewnętrzną łydką wygięcia do środka, powoli oddawała wodzę. Gdy tak zrobiła, Ajmal troszkę się opanował i powoli wyglądał już nieco lepiej, ale jeszcze brakowało mu taktu. Esmeralda i Rainstone radzili sobie dobrze, podobnie Valentina i Tesseract. Wtedy uznałam, że czas przejść dalej.
Następnym ćwiczeniem były wolty. Zmniejszanie i zwiększanie koła na lekko napiętej wodzy, ale bardzo pilnowałam tego, by wszyscy prowadzili konie na zewnętrznej, nie wewnętrznej wodzy, za co skarcona została Valentina. Na woltach wyszły kolejne oznaki lekkiego wytrącenia z równowagi. Rainstone zbyt słabo wkraczał wewnętrzną zadnią nogą pod kłodę, przez co niestety zbyt mocno ulegał sile odśrodkowej i za mocno się pochylał. Wychodząc z założenia, że małymi kroczkami można dojść do wielkich rzeczy, poprosiłam Esmeraldę, aby zwolniła i prowadziła go możliwie najwolniej, aby miał czas, by nabrać równowagi. Ogółem grupa radziła sobie bardzo dobrze, a konie wykazywały doskonałą równowagę.
Kolejnym krokiem była praca nad rytmem. Do tego celu postanowiłam użyć pomoc w postaci drągów ułożonych na kłus. Konie miały przekłusować przez nie, podczas gdy ja wybijałam rytm ich chodu. To zadanie nie sprawiło im najmniejszego kłopotu. Wszystkie szły w dobrym rytmie, pilnowały tempa. Tylko Antek miał troszkę problemów z Quasimodo, który chciał dodawać, ale zdecydowanym ruchem skarcił go, więc ogier zaprzestał tego. Wtedy przeszliśmy do zadań indywidualnych.
Podczas, gdy reszta grupy zaczynała spokojne galopy, ja wzywałam do siebie wszystkich po kolei, aby zadawać im indywidualne zadania. Na pierwszy ogień poszła reprezentacja naszej stajni. Valentina podjechała do mnie i zaczęła kręcić wkoło mnie dość sporą woltę. Początkowo pracowałyśmy nad tym, by koń szedł w pełnym zebraniu, jednak później zaczęliśmy pracować nad chodami bocznymi. Łopatka po kole w stępie i kłusie wychodziła Tesseract'owi naprawdę ładnie, więc pochwaliłyśmy go i zaczęliśmy pracę z trawersem. Tu miał trochę problem na prawą stronę, jedna później szybko się zebrał w sobie i wykonał ćwiczenie. W pracy na zmniejszaniu i zwiększaniu koła radził sobie dobrze, więc postanowiłam przejść do kolejnej pary. Poprosiłam do siebie Antka i Quasimodo. Ogier był rozluźniony, widać było, że praca sprawiała mu przyjemność. Zaczęliśmy od kilku łatwych zadań w postaci cofania, chodów bocznych. Tinker radził sobie bardzo dobrze, choć momentami podczas ustępowania w stępie zostawiał zad, jednak Antek szybko go poprawił. Praca przebiegała wzorowo, a koń powoli nabierał już pełnej elastyczności. Następnie zaprosiłam do siebie Zafirę i Sahaaba. W tych zadaniach arabek radził sobie znacznie lepiej, niż wcześniej. Ustępowanie wychodziło mu bardzo dobrze, był elastyczny i lekki w ruchu. Esmeralda i Rainstone dostali bonusowe zadanie w postaci żucia z ręki, bo wałaszek w przypływie zainteresowania nowym otoczeniem zaczął gapić się na okolicę, zamiast skupić się na jeźdźcu, jednak po tym oraz jeszcze kilku innych ćwiczeniach skupiających jego uwagę, Esmeralda ponownie miała go w pełni pod kontrolą, a ja nadal nie mogłam się nacieszyć patrzeniem na tego przystojniachę Rainstone'a.
Po rozgrzaniu wszystkich koni w swobodnym galopie, zaczęliśmy pracę na woltach, pojedyncze zmiany nogi, zwiększanie i zmniejszanie koła. Potem cała grupa rozluźniła konie w kłusie i stępie. Tak chcieliśmy zakończyć już trening. Po około piętnastu minutach stępa zaprowadziliśmy nasze dzielne rumaki do stajni, pozwoliliśmy im ochłonąć, my natomiast pognaliśmy do domu, aby coś zjeść i omówić dzisiejszy trening. W skrócie przedstawiłam też plan na następny dzień, czekała nas wczesna pobudka, by kontynuować pracę.