001. Teren w Perfecto Arabians - 30.10.2010

- Sebek, czy ty mnie w ogóle słuchasz?! – zapytałam machając rękoma. Cud, że jeszcze nie odleciałam do Afryki.
- Yhym – blondyn wpatrywał się w ekran swojego granatowego laptopa.
- Ilu będziemy mieli gości?
- Zgadza się.
- Tak naprawdę wszyscy jesteśmy królikami?
- Owszem.
- Różowymi królikami?
- Taaaaa.
- A ty nie będziesz już słuchał Beatlesów?
- Tak jest. – poddałam się i wyszłam z salonu. Od tygodnia nic tylko klepie różne scenariusze wyścigów i mruczy że tym razem musi wygrać mistrzostwo. Ale chwila; że różowe króliki? No przesadził. Może jeszcze Bimber?! I jak na zawołanie po domu rozniosło się:
'You know you love me
I know you care
Just shout whenever
And i’ll be there
You want my love' – Dasha weszła do domu z dwoma lekkimi torbami, a za nią Antek i Nando obładowani aż pewnie czubków nosów nie widzieli.
- OOOOOOOO BEJBE! BEJBE! OOOOOOOOO! – ona tym nawet martwego obudzi!.
- Litości, Dasha zamknij ryj! – dziewczyna uśmiechnęła się i zostawiając torby poszła na górę. I nagle jak coś pierdolnęło… Obróciłam się i zobaczyłam chłopaków leżących jeden na drugim i dodatkowo przygniecionych torbami.
- Ale?! – wydarłam się.
- Procenty w samochodzie – mruknął Nando i wygramolił się z pod kolegi. Odetchnęłam z ulgą. Jakimś cudem wyciągnęłam Sebka z salonu… No dobra schowałam mu laptopa. I poszliśmy po alkohol do samochodu. Za płotem szalał Romeo. Postanowiłam go zabrać z pastwiska zanim zjadą się samochody. Ja nie wiem co on ich tak nie lubi -,- Kiedy z powrotem byliśmy w domu postanowiłam rozpakować torby. Wysiadłam przy trzeciej i gdyby nie Marta to bym w tej kuchni umarła. Wstawiłam ostatnią Finlandię do lodówki gdy na plac wjechał pierwszy koniowóz. Jak przystało na gospodarza imprezy wyszłam przywitać gościa. Okazała, a raczej okazali się nimi być Arabic Horse i Gerard.
-Hej, Mori! W końcu masz jakiś normalny dojazd do stajni! I nie zabłądziliśmy. – hymn. No tak znak jest ogromny i stoi jak byk przy autostradzie -,-. No ale w końcu Dasha kiedyś zabądziła…  - Ciepło tu jak na październik. O cześć Sebastian! Gdzie mogę…znaczy Gerard może zaprowadzić konie? O ścięłaś włosy! – gadała jak najęta.
- Boks 25 i 26 w lewym skrzydle. – uśmiechnęłam się serdecznie. Sebek pomógł Gerardowi z końmi, a my poszłyśmy do domu. Procenty wylądowały w lodówce a my w salonie. Zaraz potem w bramie pojawił się samochód Zafiry. Razem z Arabic Horse zaprowadziłyśmy Selket Halima do boksu, który jej przydzieliłam. Dziewczyny podziwiały stajnie, aż przegapiłyśmy boks. Kiedy wychodziłyśmy ze stajni zobaczyłyśmy dwa kolejne koniowozy. Wyskoczyły z nich Sugar z Oscarem oraz Layla . z Szafranką. Dziewczyny same zaprowadziły swoje konie a ja powitałam  Bilibix i Domcię.
- No, no nieźle. – Domcia podparła boki i rozejrzała się dookoła.
- Pomóc z końmi? – zapytał Fernando. Dziewczynom kopary opadły do Chin.
- Villa!? – krzyknęły w tym samym czasie.
- Weźcie lekarza zmieńcie – Nietoperzyk1 poklepała je po ramionach a potem upuściła torbę z chipsami.
- No pomogłeś już wystarczająco – uśmiechnęłam się i pokiwałam głową. Chłopak wzruszył ramionami i już go nie było.
- Morabka mogę coś powiedzieć? – Zafira z rozmarzonymi oczami podeszła do mnie. Kiwnęłam głową.
- Od dziś mieszkam u ciebie! – oświadczyła wodząc wzrokiem za Antkiem. Ja ich chyba odizoluje od świata -,-
Kiedy sprawdziłam listę i okazało się że wszyscy dotarli, usiadłyśmy w salonie żeby omówić plan terenu i imprezy. Panowie natomiast zamknęli się, dobre pół godziny temu w małym pokoju który jest czymś na podobieństwo pokoju gier. No więc zamknęli się tam z grą F1 2010 i co chwila było słychać jakieś wrzaski.
- Czy oni wyjdą stamtąd żywi? – zapytała Sugar z wymalowanym zdziwieniem na twarzy.
- Raczej tak – powiedziałam rozkładając na stoliku mapę.
- Zrobimy tak: teren zajmie nam jakieś 4 godziny, bo dojedziemy do winnicy i tam damy odpocząć koniom, a przy okazji zwiedzicie tamten kawałek Perfecto. Postanowiłam urządzić mały konkurs, żeby było ciekawie. W trakcie terenu radziłabym się dokładnie rozglądać, bo w różnych miejscach będą przywieszone pewne rzeczy. Nie powiem nic dokładnie, sprawdzę waszą spostrzegawczość. Będziemy jechały trasą zaznaczoną na fioletowo. Będziecie rywalizowały w parach, które zaraz rozdzielę. Para która wygra zdobędzie nagrodę. Ale to tajemnica. Po powrocie każda się odświeży i przebierze. Jest nas 8…myślę że z łazienkami nie będzie większego problemu. Potem będzie impreza. W której trakcie również będziecie rywalizowały w różnych konkursach o nagrodę. Nie powiem jaką, niespodzianka. O konkursach też dowiecie się później. Wszystkie będą na zasadzie zabawy. No to pary się następujące:
1. Zafira i Arabic Horse – będziecie drużyną zieloną. – dziewczyny przybiły żółwika a ja podałam im zielony marker.
2. Sugar i Nietoperzyk1 – będziecie drużyną niebieską – rzuciłam im marker który Sugar złapała z refleksem i przybiła piątkę Nietoperzyk1.
3. Bilibix i Domcia – drużyna czerwona – również otrzymały marker, czerwony rzecz jasna i uściskały się odstawiając taniec radości.
4. Layla . i Szafranka – drużyna pomarańczowa – pomarańczowy marker wylądował w rękach Layli .
5. Gerard i Oscar – drużyna fioletowa! – ryknęłam a panowie wynurzyli się zza zakrętu. Podałam im markera.
- No to idziemy do stajni – zarządziłam i skierowaliśmy się w stronę budynku z czerwonej cegły. W stajni działy się różne dziwne rzeczy… Zafira z Domcią obrzucały się sianem, Bilibix i Szafranka rzucały się szczotkami. Sugar z Laylą . robiły zawody która szybciej osiodła konia, a Arabic Horse z Nietoperzyk1 stały przy mnie z gotowymi końmi i śmiały się z Bilibix która oberwała szczotką w nogę. Sebek wraz z Oscarem i Gerardem czekali już na nas na placu przed stajnią.
- Mori po co właściwie nam te markery? – zapytała Nietoperzyk1.
- Zobaczycie – rzuciłam tajemniczo a Arabic Horse spojrzała na mnie podejrzanie.
- To co ruszamy czy nie? – Domcia, cała w sianie z resztą, wyprowadziła Might Arabian Impresious of Virtual z boksu. Po pięciu minutach wszystkie siedziałyśmy na swoich koniach.
- No to jedziemy! A i pary niech trzymają się blisko siebie! – puściłam im oczko i ruszyłyśmy stępem w stronę lasu. Nie ustawiałam zastępu. Stwierdziłam że to i tak nie ma sensu, bo zaraz się rozproszy a w razie czego to dziewczyny jakoś ustawie.
- A jak się zgubimy? – rzuciła Zafira wyjeżdżając obok mnie.
- I dorwą nas wilki? – dorzuciła Domcia.
- I niedźwiedzie? – Z tyłu odezwała się Layla .
- Tu raczej nie ma takich stworów, a nie zgubimy się bo szlak oznaczony jest na jaskrawo fioletowo. O widzicie? – wskazałam na pobliskie drzewo. Szlak musi być oznaczony żeby się mi koniary nie pogubiły, no i ich towarzysze też.
- Zafira – Arabic Horse powiedziała coś dziewczynie na ucho i zeszły ze ścieżki. Czyli odnalazły pierwszą wskazówkę. Zaraz potem obserwowałam jak Arabic odczytuje coś z żółtej wstążki. Na wstążkach umieszczone były wskazówki co do miejsca umieszczenia nagrody. Zafira szybko napisała na kartce kilka pojedynczych liter i wróciły do zastępu.
- Wiedze że już znalazłyście pierwszą wstążkę – uśmiechnęłam się do nich.
- Ale co oznaczają te litry? – szepnęła Zafira. Wzruszyłam ramionami i przeszłam na początek. Reszta drogi do winnicy upłynęła nam nad rozmowami dosłownie o wszystkim. Przez co panowie stwierdzili że zaraz umrą od naszego gadania. Nie zdarzyło się nic tragicznego a to już był sukces. Kiedy wyjechaliśmy na pola dziewczyny wydusiły z siebie ciche „wow”. Mi ten widok zawsze odbiera oddech. Uśmiechnęłam się, a Sebek wyjechał obok mnie i pokazał rządek białych zębów.
- No to dziewczęta…ekchem i panowie oczywiście, droga jest prosta, do tamtego budynku. Tam możecie rozwiązać zagadkę i szukać nagrody. – powiedziałam.
- Czyli wyścig? – zapytał Oscar. Kiwnęłam głową.
- Gotowi? Start! – krzyknął Sebek a wszyscy ruszyli galopem w dół.
- Obstawiam Nietoperzyk1 – rzucił Sebek i roześmiany popędził I’m Toxic do galopu.
- A ja Sugar – dogoniłam go i razem obserwowaliśmy bieg. Najpierw na prowadzeniu była Arabic Horse na Colibri ale zaraz dogonił ją Oscar na Short Eyr. Z tyłu toczyła się walka „na śmierć i życie”, którą wygrała Nietoperzyk1 na Cacophony.
- Ha, mówiłem! – Sebek podskoczył w siodle. – wygram!
- Nie bądź taki do przodu, bo ci z tyłu ktoś jebnie – pokazałam mu język.
- Jutro pilot będzie mój – Ej! Ale jutro mają być zawody skokowe na Eurosporcie! Nie bawię się tak! Tymczasem Nietoperzyk1 dzielnie wyszła na prowadzenie. Przez chwilę walczyła z nią Szafranka na Clementine Rush, która pojawiła się niewiadomo skąd. Ale to Nietoperzyk1 jako pierwsza dotarła do domku.
- Wygrałem! – krzyknął Sebek i przyśpieszył.
- Niech to, więcej się nie zakładam – mruknęłam pod nosem. Dojechaliśmy do naszych gości, którzy gratulowali zwyciężczyni.
- Gratulacje – uściskałam dziewczynę. Kiedy konie były już poprzywiązywane, koniary i ich towarzysze zaczęli myśleć nad położeniem nagrody. My z Sebastianem natomiast przygotowaliśmy nagrody pocieszenia. Kiedy wróciliśmy do towarzystwa okazało się że dwie pary zniknęły. Czyli mniej więcej zaraz znajdą swoją nagrodę.
- MAMY! – usłyszałam wrzask Domci i wszyscy poszliśmy w stronę dziewczyn…
- WINO! – Bilibix zaczęła skakać ze szczęścia.
- Ale nie byle jakie. 6 letnie, pierwsza butelka w tej winnicy. – powiedziałam a dziewczyny przybiły piątkę. Wróciliśmy do domku i rozdaliśmy po butelce tegorocznego wina reszcie. W końcu to miała być zabawa nie? ;p.
Mogłoby się wydawać że skoro nic się do tej pory nie wydarzyło to chyba nie może być aż tak źle. Tyko że wydawało a było to co innego. W drodze powrotnej Marcant Marcepan stwierdził że ptaszek który łaził po dróżce go zje i zaczął brykać. Pewnie nic by się nie stało, gdyby nie to że Domcia kompletnie się tego nie spodziewała i wylądowała w dość sporej kałuży. Jej białe bryczesy momentalnie zrobiły się brązowe a sama zainteresowana zaczęła się śmiać. Zatrzymałam Jack’a i zsiadłam z niego.
- Wszystko okej? – zapytałam lekko rozbawiona.
- Pewnie – zaśmiała się i pociągnęła mnie tak że wylądowałam obok niej. Marcant Marcepan stał i gapił się na nas jakbyśmy uciekły z zakładu psychiatrycznego. Chłopaki z tyłu zwijali się ze śmiechu. Nie zrażone podniosłyśmy tyłki z kałuży i śmiejąc się wsiadłyśmy z powrotem na konie. Do stadniny dojechaliśmy już w spokoju.
- Konie dajcie do rozsiodłania stajennym. – zaczęłam – Każda ma przydzielony pokój z łazienką. Widzimy się o dziewiętnastej w salonie. – Oddałam konia Dashy i razem z dziewczynami ruszyłyśmy do domu. Na szczęście nie rozpętała się trzecia wojna światowa, o łazienki…
Punktualnie o dziewiętnastej wszyscy byli w salonie. Dziewczyny umalowane, ubrane w sukienki i szpilki a panowie w jeansy i koszulki, bądź koszule.
- To co zapraszam do ogrodu – otworzyłam szklane drzwi i koniarom ukazał się basen oraz miejsce na grilla.
- Ja pierdole… – rzuciła Bilibix. Dziewczyny i panowie oczywiście, rozsiedli się na wielkich kanapach, ustawionych niedaleko ogromnego grilla ogrodowego. Już piekły się najróżniejsze mięsa: szaszłyki, karkówka, polędwica, kurczak w najróżniejszych przyprawach. Przy grillu stał niezbyt duży stół z różnymi sosami i innymi pierdołami. A przy okazji i duży telewizor.
- Reszta jest nad basenem. – rzuciłam widząc dziewczyny poszukujące procentów. Rzeczywiście nad basenem stał długi stół, który mógł pomieścić nas wszystkich. Był zastawiony czarną zastawą, kieliszkami i szklankami do najróżniejszych alkoholi (a tych było niczym w monopolowym: wódka, wina, whiskey, brandy a nawet szampan.), chipsami, paluszkami oraz orzeszkami (wszystko to przywiozły koniary), lody od Layli . „siedziały” w zamrażalniku a jej ciasto w centralnym punkcie stołu. Nie zabrakło również popisów kulinarnych Marty, Antka i moich (i kuchni nie spaliłam!) w co wliczały się: ciasta takie jak tiramisu i serniki, sałatki m.in.: z tuńczykiem, z sałatą lodową, fetą i brzoskwiniami, grecką, z mozzarellą i pomidorami oraz owocowymi. No i kilka okolicznych przysmaków, zakupionych w restauracji w Monako. Stół był zastawiony po brzegi. W oczekiwaniu na ciepłe jedzenie koniary wdały się w rozmowy. Z resztą nie tylko my, panowie rozprawiali na temat ligi mistrzów i Euro 2012. Nietoperzyk1 z Domcią i Arabic Horse rozmawiały na temat sukienek które miały na sobie. Bilibix z Sugar rozmawiały o torebkach. A ja wraz z Laylą . i Szafranką o butach. Czyli po prostu wdałyśmy się w rozmowy o modzie. Potem raczej zeszło to na konie i tematy zawodów. Potem urządziliśmy wieczór kabaretowy.
- Sosienka – ryła się Sugar.
- Dobra Bogu wal do sznura – Bilibix leżała na kanapie i zwijała się ze śmiechu.
- Ja pierdziele ksiądz! Pierwszy raz widzę żeby ksiądz kablówkę zakładał… – Zafira próbowała opanować napad śmiechu.
- …kto poczwarę ubije to dostanie rentę królewny! – chichrała się Szafranka.
- Bogu, Bogu a dali ci ten kredyt we frankach? – zapytała Layla . Nietoperzyk1, przez co ta druga omal nie wypluła przed siebie wódki.
- Bogu a nie wiesz przypadkiem kto ma do sprzedania kawalerkę? – Arabic Horse trzęsła się ze śmiechu.
- Bogu, weź mi tu więcej polaków nie przysyłaj. Co ty konkurencje chcesz wykończyć?
- To kogo ja mam ci przysłać?
- Nie wiem kogoś spokojnego. Czubówne? –  Gerard wraz z Oscarem próbowali odegrać kawałek skeczu.
- Polacy oddali wszytko co mieli. Atlantyda się znalazła! – Nietoperzyk1 próbowała dolać sobie wódki.
- …Ale zanim to nastąpi muszą się znaleźć moje klucze od bramy i te miedziane zdobienia też! Gruby wyskakuj z reklamowy. Co się dziwisz że wiem, wiem. Dzięki Judasz! – Domcia prawie spadła z kanapy.
- A jaka tematyka?
- Tematyka proszę pani jest taka żeby zakryć grzyba.
- Czyli grzybobranie odpada?
- No odpada, razem z tynkiem. – razem z Sebkiem ryliśmy się do upadłego.
- Pokój z wami – zaczęła Domcia.
- I przed pokój z tobą! – odparła Bilibix i zaczęły się śmiać.
- Ja w życiu takiej nowoczesnej wiewiórki nie widziałem. Strach po lesie chodzić! – rzuciła Sugar pomiędzy napadami śmiechu.
- A tamten obrazek z sosienką?
- Tamten? Z sosienką? To okno.
- A faktycznie motor odjechał. Mało sosienki nie ściął! A co mi pani chce okno opylić? Jelenia pani szuka?
- Nie…drwala! – Arabic Horse nie była w stanie nic więcej powiedzieć i uwiesiła się na Zafirze, która ryknęła śmiechem.
- Jeleń, na rykowisku żre trawę. Po francusku „się pasie” – Layla . otarła łzy z pod oczu.
Kiedy panowie stwierdzili że można już jeść ustawiła się kolejka niczym za komuny. Potem przeszliśmy nad basen.  Procenty polały się natychmiastowo i kiedy wszyscy zjedli, przyszedł czas na kolejną atrakcję…Karaoke.
- Kto pierwszy? – zapytałam stojąc z mikrofonem w reku.
- JA! JA! – Wyrwała się Bilibix i dopadła do mikrofonu, nie dając szansy innym koniarom. Wylosowała karteczkę…
- Baby! Bimbra! – wszyscy zaczęli się śmiać.
- Dlaczego ja? – zrobiła minę zbitego psa ale zaczęła śpiewać:

[Justin Bieber - Baby] 

Gdy skończyła podbiegła do swojego kieliszka z winem i wypiła całą jego zawartość.
- Nigdy przenigdy więcej! – opadła na krzesło a nad basenem rozległy się oklaski i gwizdy.
- Bis! Bis! Bis!
- WYPCHAJCIE SIĘ! – odparła.
- Ja chce teraz! – podskoczyła Layla . Wylosowała karteczkę i…
- Alejandro. Gagi-Zgagi! – dziewczyna się załamała i na odwagę walnęła sobie kielicha.

[Lady Gaga - Alejandro]

[Sokół & Pono - Będę brał cię] 

- Brawo! Szafranka jesteś moją idolką! – krzyknęła Layla . Szafranka się ukłoniła i zaczeła się śmiać.
- To kto teraz? – zapytałam.
- Ja! – nim się obejrzałam obok mnie stała Sugar.
- To dla ciebie będzie…Umbrella-ella-e-e  - podałam jej mikrofon i zaczęła:

[Rihanna - Umbrella] 

Rozległy się brawa a Sugar złozyła parasolkę którą wytrzasnęła nie wiadomo skąd.
- Oscar! Comone! – koniara wyciągnęła swojego chłopaka i wcisnęła mu mikrofon w rękę.
- Zaśpiewasz…Góralu czy ci nie żal! – chłopak złapał się za głowę.
- Oscar czy ci nie żal?! – zawył Gerard.
- No jak już się odezwałeś to twoja kolej – uśmiechnął się złośliwie chłopak.
- No, zapraszamy, zapraszamy. – wylosował…
- Biedroneczki są w kropeczki!
  
[śpiew] 

- Brawo! – Gerard dostał owacje na stojąco.
- Ja chce ! – Zafira z uśmiechem na twarzy wylosowała…
- Te Amo!
- Łożesz kur…de – rzuciła.

[Rihanna - Te amo] 

Zafira puściła buziaczka i ukłoniła się.
- Jesteś moim mistrzuniem! – powiedziała Arabic Horse. Następna w kolejce była Nietoperzyk1.
- aż się boję – zamknęła oczy i wylosowała…
- Hej sokoły!

 [śpiew]

- Panie i panowie powitajcie kolejną gwiazde…Arabic Horse! – dziewczyna podeszła do mnie i wyciągnęła karteczkę z napisem…
- Hot N’ Cold!

[Katy Perry - Hot N' Cold]

Dziewczyna zrobiła show i oddał mikrofon Sebkowi który nie mógł już wysiedzieć.
- No to dla ciebie kochanie… – parsknęłam śmiechem – …Bad Boys. – wszyscy bez wyjątku zaczęli się śmiać.
- To trafiłem… – rzucił ale z uśmiechem zaczął śpiewać

[Alexandra Burke - Bad Boys]

Piosence towarzyszył nieustanny śmiech mój i reszty.
- Ostatni raz – zastrzegł i śmiejąc się usiadł obok mnie.
- Teraz ty Mori. – wypchnął mnie na środek i wylosowałam…California Gurls.
- Bomba.

[Katy Perry - California Gurls]

- Domcia nie uciekniesz. – dziewczyna wzięła jedną z dwóch karteczek i przeczytała…
- Vayamos Companeros… – poruszyła brawiami.

[Marquess - Vayamos companeros]

- Vayamos compañeros – Zadowolona Domcia usiadła obok Bilibix, a w ogrodzie rozległy się głośne gwizdy i oklaski.
- Domcia karaoke należy do ciebie! – uśmiechnęłam się do niej.
- To co została jeszcze jedna kartka. Śpiewamy wszyscy? – zapytała Layla .
- Pewnie! – odparła Zafira.
- Zostało…Waka Waka! – Nietoperzyk1 aż podskoczyła.
- Tylko tańczymy! – powiedziała Sugar. Ustawiliśmy się w rzędzie…

[Shakira - Waka waka] 

 I w tym momencie wszyscy wylądowaliśmy w basenie…
- Moja głowa… – ktoś jęknął mi nad uchem. Tym kimś okazał się być Sebek. Otworzyłam jedno oko, a potem drugie tylko po to żeby pod wpływem promieni słońca zaraz je zamknąć. Przekręciłam się na drugi bok, chcąc odwrócić się od okna, ale zamiast tego spadłam na coś zimnego i twardego. Okazało się że wylądowałam na płytkach. Po prostu spałam na leżaku, nad basenem. Złapałam się za głowę.
- Umieram…umieram…umieram – mruczała pod nosem Domcia.
- Uwa…. – usłyszeliśmy głośny plusk wody. – …żaj
- Cholera! – dziewczyna wypłynęła na powierzchnię. – Żyje – dodała po chwili. Opuściłam głowę. Nie miałam jak na razie większej ochoty ruszyć się z ziemi.
- To ja może ten…pójdę obudzić Dashę, żeby zrobiła te swoje świństwo. – zaplątał się Seba. Ledwo wstał a rozniosło się głośne walenie. Jakby…łyżką o garnek?
- Słowo daje zaraz ktoś oberwie – powiedziała Domcia, która na razie jako jedyna z gości wykazywała jakieś większe cechy życia. Nim się obejrzałam coś wypadło z góry i po dość krótkim locie wylądowało w basenie. Nie przejęłam się. Chwila to wyglądało jak…
- MOJE NOWE OFICERKI! – wrzasnęłam. Słowo daje jakbym wytrzeźwiała w momencie. – Dasha zabije cię! – krzyknęłam a dziewczyna wychyliła się z mojego balkonu. Wyłowiłam jakimś cudem buta i weszłam do domu. Przywitała mnie zmasakrowana Szafranka leżąca na sofie i pijąca litr coli. Weszłam na schody i już po trzecim stopniu leżałam na ziemi, a ktoś przygniatał mi nogi.
- Bilibix? – zapytałam. Pomachała mi ręką nie odrywając głowy od podłogi.
- Co tam się do jasnej cholery dzieje? – pojawiła się Sugar, która widocznie zdążyła już wziąć prysznic i napić się świństwa które serwuje dziś Dasha.
- Nic tylko Bilibix, zwaliła mnie z nóg – zaśmiałam się i pomogłam wstać dziewczynie. Reszta naszych gości doczłapała się wczoraj do swoich pokoi. No może pomijając Arabic Horse, która postanowiła spać w łazience i Zafirę która spała na kanapach w ogrodzie. Kiedy mniej więcej każda doprowadziła swój wygląd do stanu normalności pojawiła się Dasha z tacką kubków w ręku.
- Dziś serwujemy specjalność zakładu – każda z koniar wzięła do ręki kubek.
- Masakra – rzuciła Nietoperzyk1.
- Z czego to jest? Albo lepiej nie mów – mruknęła Layla . Ja też nigdy nie zagłębiałam się w to co ona serwuje. Wolałam nie wiedzieć co piję.
- Dobra dziewczęta, ja idę do stajni – rzekłam odstawiając kubek na szklany blat stolika.
- Idę z tobą! – natychmiast zaoferowała się Zafira. A Arabic Horse wypchnęła swojego chłopaka żeby poszedł z nami. Po czym przez przypadek przywaliła poduszką Sugar. Ponieważ w Monaco było dziś bardzo ciepło to bez jakichkolwiek kurtek wyszliśmy z domu. Przeszliśmy przez plac i co się okazało? Że nikt nie pracuje. Zadzwoniłam do Fernando i opieprzyłam za nieróbstwo, po czym otworzyłam ogromne, brązowe, drewniane drzwi. Chwile potem coś siwego przebiegło nam przed nosem, w tempie Kubicy lub nawet Vettela.
- Czy to…? – zaczęłam.
- …przypadkiem nie… – Gerard zrobił głupią mnię.
- …Cacophony? – dokończyła Zafira. Coś szturchnęło mnie w ramię a Gerard patrzył na nas z dołu.
- Calvie idioto! – wydarłam się. Połowa koni w skrzydle wariowała, część miała to gdzieś a jeszcze dwa konie złapaliśmy.
- Ja biegnę po nietoperzyk1! – rzucił Gerard.
- Zaprowadź konie Zafira, a ja spróbuje ją złapać. – mruknęłam i „oddałam” jej Calviego. Powoli podeszłam do klaczy skubiącej trawę przy moich kwiatach.
- Spokojnie – udało mi się ją złapać za kantar.
- Co jest?! – z domu wybiegła nietoperzyk1.
- Sytuacja opanowana. – uśmiechnęłam się i przekazałam klacz w jej ręce.
            Dziewczyny opuściły nasze tereny po obiedzie. My natomiast zaczęliśmy ogarniać ogród. No dobra, ja zagoniłam wszystkich do roboty, a sama siedziałam na leżaku i wszystkimi kierowałam. Przynajmniej do czas aż Seba nie wrzucił mnie do basenu…