Zafira i Marie siedziały w stajni; Francuzka właśnie przygotowywała Winchestera do kolejnego treningu wyścigowego. Z racji, że kasztan był w Jakarcie jej ulubionym ogierem, nie mogła się doczekać pracy z nim i aż wyrywało ją z budynku na tor. Również Winchester nie wydawał się zadowolony czasem oczekiwania jaki musiał znieść, by trenerka wreszcie wyprowadziła go na zewnątrz.
- Spokojnie, wariacie - Marie narzuciła siodło na grzbiet ogiera, który tupiąc w miejscu lekko wytrącił ją z równowagi.
- On tak zawsze... - Zafira zaśmiała się. - Pogoń go ostro na tym torze, niech się porządnie wybiega.
- Mnie nie musisz tego mówić! - trenerka wyszczerzyła zęby w uśmiechu. Kochała prędkość jak nikt inny.
Nie przebierając w słowach dziewczyna wyprowadziła Winchestera i razem z Zafirą spokojnym krokiem doprowadziły go na miejsce. Zafira wdrapała się na trybuny i zajęła miejsce położone najbliżej toru; w tym czasie Marie rozgrzewała ogiera.
Winchester przebierał nogami w zniecierpliwieniu czekając, aż wreszcie będzie mógł popędzić przed siebie. Dżokejka łydkami zachęciła go do startu i nie musiała długo czekać na odpowiedź ogiera. Kasztan ruszył do przodu zostawiając za sobą jedynie tumany kurzu. Zafira obserwująca konia z trybun przez wszechobecną chmurę pyłu straciła go na moment z oczu. Pojawił się dopiero po pokonaniu prawie całej długości toru. Winchester pędził bez opamiętania; Marie nie hamowała go, a jeszcze poganiała łydkami, by wyciągnąć z niego jak najwięcej. Zachowywał się co najmniej tak, jakby razem z nim biegło jeszcze kilka innych koni; jakby chciał prześcignąć każdego z nich i dobiec do mety kilka dobrych długości wcześniej.
Po jednym okrążeniu w szaleńczym tempie Marie zwolniła ogiera do kłusa i poklepała go. Wyścigowiec dyszał lekko ze zmęczenia, jednak wcale nie hamowało to jego energii i chęci dalszego biegania. Dziewczyna przejechała kolejne okrążenie kłusem, potem zwolniła do stępa i znów wróciła do kłusa. Następnie zawróciła ogiera i wjechała z nim do boksu startowego.
- Będę mierzyć ci czas! - Zafira krzyknęła z trybun. - Zobaczymy jak mu pójdzie!
Marie uniosła rękę dając znać, że usłyszała. Opanowała ogiera i nakłoniła go do mniej narwanego zachowania w boksie. Chwilę później rozległ się znajomy dźwięk i Winchester ruszył do przodu. Jak zwykle popisał się genialnym przyspieszeniem i po kilkudziesięciu metrach już prawie osiągnął apogeum swojej szybkości. Ostatnio był w bardzo dobrej formie i widać było, że z każdym kolejnym krokiem zamiast słabnąć nabiera więcej sił. Bez żadnych problemów i potknięć w stałym tempie przejechał resztę okrążenia.
- Dobry czas! - Zafira wymachiwała stoperem.
Marie wstrzymała Winchestera i pochwaliła go za przejazd. Zdecydowała się na ostatnie szybkie okrążenie kłusem, żeby ogier trochę złapał oddech. Chwilę później zjechała z toru i dołączyła do Zafiry, która już zdążyła opuścić trybuny.
- Świetnie mu poszło - powiedziała i znów pochwaliła ogiera, który zarżał cicho chyląc głowę w szczęściu.
- Tak sobie myślę, że jutro można by z nim zrobić parę ćwiczeń wytrzymałościowych. Z szybkością nie ma żadnych kłopotów, ale przy takim tempie przejazdu na większych długościach może trochę odpadać.
- Nie ma problemu, potrenuję z nim - Marie uśmiechnęła się i razem z Zafirą wróciła do stajni.