O ósmej przyjechały do nas konie z WHK Anarkia na trening. Emperador oraz Silver Moon czekały już w swoich tymczasowych boksach. Zadecydowałyśmy, że na arabka wsiądzie Val, która jak zawsze chętnie przyjęła fakt, że będzie mogła spróbować swoich możliwości z nowym koniem. O dziesiątej wybraliśmy się do stajni, by przygotować konie. Pomogłam Alexowi z Polaroidem, bo wałaszek uznał, że jest straszną bestią i nie dawał sobie założyć ogłowia. Gdy już go wystroiliśmy w cały sprzęt, obejrzałam go uważnie, aby sprawdzić, czy ten bunt był spowodowany po prostu złym humorem czy może miał podstawę zdrowotną, ale uszy były czyste, zęby nie wymagały tarnikowania, nie miały ostrych końców, wniosek prosty – Polar jest dzisiaj po prostu zły. Nie chce do pracy i raczej nie skala się zaangażowaniem w zadania. Po jakiś piętnastu minutach wszyscy byli już gotowi, a przynajmniej względnie, bo wielka, żółta plama na zadzie siwej Bellezy pozostawiała sporo do życzenia. No dobra, treningowo już niech tak będzie.
- Na początek luźny stęp. Najpierw rozluźnienie, potem zebranie – powiedziałam, gdy wszyscy już siedzieli na koniach. Uznałam, że najlepiej będzie, gdy popracujemy nad chodami bocznymi oraz płynnymi przejściami. Było po deszczu, więc podłoże było naprawdę fajne, choć kwarcyk nieco oblepiał kopyta… i moje ulubione buty. Nauczka dla mnie – po deszczyku na trening kalosze, a nie adidasy.
- Dobrze, dociągnijcie popręgi i zaczniemy zaraz pracę.
Dociąganie popręgu w siodle ujeżdżeniowym o długich przystułach i krótkim popręgu na kręcącym się koniu to tragedia, w związku z czym postanowiłam być miła i pomóc Del z tą fryzką, która najchętniej cały czas by spacerowała. Zanim zaczęliśmy pracę w klusie, postanowiłam porozciągać konie na woltach oraz w łopatce i trawersie na ścianie. Każdy wykonywał te ćwiczenia na własną rękę, a ja biegałam od konia do konia i tłumaczyłam. Valentina początkowo nie mogła znaleźć wspólnego języka z Moonem, jednak zarówno ona, jak i koń, bardzo starali się nawzajem do siebie dotrzeć, więc prawdopodobnie była to już tylko kwestia czasu. Najbardziej pomysłowy był dzisiaj ten obrażony Neon. Ja nie wiem, co temu koniowi się stało, ale zachowywał się jakby ktoś go obrażał cały dzień. Na każde ćwiczenie wyginające kładł nieco uszy i kombinował, jak by tu uniknąć poddania się wodzy i łydce. Zaproponowałam Alexowi, aby spróbował ustawić go mocniej bokiem i po prostu zepchnął, żeby koń otrzymał wyraźniejszy sygnał, ale zbyt wiele to nie dało, Polar jak obrażony był, tak pozostał nadal. Uznałam, że poczekamy i zobaczymy, czy w końcu się otworzy, czy nie, a jeśli nie, to sama na niego wsiądę, bo pracuję z nim dłużej, niż Alex i może odkryję jakiś magiczny sposób dotarcia do tego obrażonego srokacza. Tymczasem podeszłam do Antka i Emperadora. Achał popełniał w łopatce niewielki błąd, który jest jednak dość częsty u koni tej rasy, to znaczy wygięcie nadrabiał szyją, a nie tułowiem. Zwróciłam na to uwagę Antkowi, który po dokładniejszym wczuciu się w konia zauważył, że faktycznie musi mocniej ustawić go dosiadem, aby uzyskać poprawne ustawienie do wewnątrz. Z trawersem było nieco łatwiej, mimo, że to trudniejsza figura. Szczególnie Amazonka z większą radością wstawiała zad do środka i pięknie się przy tym prezentowała. Gdy konie były już rozciągnięte na obie strony, zaczęliśmy kłus. Na początku na luźniejszej wodzy, aby uzyskać nie tyle zebranie, ile kontakt na długiej szyi i napychającym zadzie. W tym punkcie mocno przykładałam wagę do działania krzyżem na zady koni, aby stale były podstawione i nie przypominały rozpędzonych jamników. Emperador nawet nieco wyprzedził i zaczął wykonywać rzucie z ręki, powoli wyciągając wodze. Kilka kółek na jedną i na drugą stronę oraz parę większych wolt i mogliśmy zacząć zbierać. Wszystkie, z wyjątkiem obrażonego Neona szły już na luźnych, zaokrąglonych kręgosłupach. Polar za to uznał, że on łazić w kółko nie będzie, przyjął pozycję modo okapi i leciał jak idiota kompletnie ignorując jeźdźca. Poprosiłam Alexa, żeby do mnie podjechał, bo aż dziwnie się patrzyło na niego takiego spiętego. Jako, że mój wątpliwej jakości rozsądek przeszedł już do legendy, wskoczyłam na Polara tak, jak stałam, czyli w dżinsach i adidasach, ale to nic, w końcu lepsze to niż klapki, prawda? Podczas, gdy pozostali w spokoju pracowali pod okiem Alexa nad poprawnym wygięciem i ustępowaniu, ja zastanawiałam się jak to możliwe, że Polar zrobił się taki sztywny. Puściłam całkowicie wodzę munsztukową i działałam na niego tylko górną. Koń początkowo bardzo się szarpał od kontaktu, a nie chciałam zrobić mu krzywdy mocnym wędzidłem. Próbowałam z nim chodów bocznych i ogólnie tego wszystkiego, co pozostali na zwykłym wędzidle i w końcu zaczął przeżuwać. Wtedy dopiero dobrałam wodzę munsztukową, starając się zachować jak najdelikatniejszy kontakt. Polar niechętnie w prawdzie, ale zaczął się zbierać. Podjechałam do Alexa i oddałam mu konia, upominając, że prawdopodobnie zbyt mocno zacisnął się po prostu na munsztuku, podczas, gdy Neon idzie od naprawdę lekkiej ręki. Gdy go przypilnowałam tym razem, koń szedł znacznie lepiej, choć nadal nie w pełni tak, jak bym tego chciała. Ale to nic. Dopracujemy. Współpracują ze sobą dopiero kilka tygodni, mają prawo do błędów.
- Teraz spróbujemy ciągu w galopie – powiedziałam, gdy cała grupa rozgalopowała już swoje wierzchowce w spokojnym, rytmicznym galopie. Na pierwszy rzut pojechała Dela. Amazonka z ciągiem miewała kłopoty, ale na szczęście Dela opanowała tę akurat figurę do perfekcji i mogła poprowadzić karą tak naprawdę krok po kroku. W podobnej sytuacji byli Alex i Polar, choć tu znowu ochrzaniłam chłopaka o zbyt mocne działanie ręką i zagroziłam, że jak będzie mojego konia szarpać za pysk, to mu utnę ręce tasakiem. Jakkolwiek głupio to nie zabrzmiało, Alex trochę się przejął i starał się jechać jak najlżej, jak tylko potrafił. Belleza prezentowała się w ciągu naprawdę pięknie. Zwłaszcza, że siwa umiała tę figurę lepiej, niż którykolwiek z naszych barokowców. Cały ciąg wykonywała podręcznikowo. Silver na początku trochę się pogubił, ale Val spokojnie go wyprostowała, zrobiła woltę i spróbowała jeszcze raz. Tym razem arabek zrozumiał polecenie i ładnie przerzucał nóżki w ciągu. Val pochwaliła go za takie staranie i stwierdziła, że świetnie jej się z nim pracuje, bo jest naprawdę chętny do współpracy i widać, że mu zależy. Ostatni został Emperador. Jemu wykonanie ćwiczenia trochę zajęło. To młody koń, który zdecydowanie ma prawo do niepewności w trudniejszych elementach, ale tu zabrakło trochę pewności siebie ze strony Antka. Przy kolejnych podejściach było już znacznie lepiej. Gdy każdy z koni wykonał już trzy-cztery ciągi na każdą ze stron, kazałam rozkłusować i rozstępować konie. Udało się zrobić naprawdę dużo i cała piątka zasługuje na pochwałę.