001. Trening z Zafirą i Elyą w Selman Arabians - 05.05.2013

Tego ranka pogoda zupełnie nas zaskoczyła. Zamiast ulewnego deszczu, który męczył nas już od tygodnia zza chmur witało nas piękne słońce. Wraz ze zmianą aury dostrzec można było również poprawę nastroju wszystkich wokół. Elya, nasza stajenna, powitała mnie z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Nareszcie słońce! - krzyknęła z radością.
- Oj tak... Dzień zapowiada się świetnie - odparłam.
- To co, dzisiaj Magnum?
Zastanowiłam się. Imperial Magnum był jednym z naszych nowych nabytków i mimo tego że żaden koń w naszej historii nie zdobył takiej sławy w aż tak szybkim tempie, czułam, że nie wyciągnęliśmy z niego jeszcze maksimum możliwości. Uśmiechnęłam się na tą myśl. Może faktycznie dziś się za niego zabiorę.
- Dobry pomysł. Na początek lonża, postaram się zapoznać z nim bardziej.
- Przygotuję naszego pieszczocha do pracy!
Chichocząc pod nosem patrzyłam za oddalającą się dziewczyną. Była u nas nowa, ale ze wszystkich pracowników to właśnie ona wykazywała największy zapał i entuzjazm.
Skierowałam się w stronę lonżownika osłaniając oczy przed prażącym słońcem. W oddali widziałam pozostałe konie, które właśnie wypuszczane były na padok przez kilka osób z naszej ekipy. Jeszcze raz spojrzałam w niebo. Skoro pogoda tak nam dopisuje, to może na dniach wybierzemy się w jakiś mały teren, pomyślałam. To wcale nie taki zły pomysł, warto rozruszać koniska przed kolejnymi zawodami, zwłaszcza po przerwie spowodowanej fatalną pogodą.
Usiadłam na drewnianym ogrodzeniu lonżownika. Po chwili ujrzałam Elyę prowadzącą wysokiego gniadego ogiera. Usłyszałam charakterystyczne prychnięcie konia i uśmiechnęłam się pod nosem. Mimo tego, że znałam go krótko, zajmował szczególne miejsce w moim sercu.
- Melduję, że Książę jest zwarty i gotowy do pracy! - usłyszałam.
Książę - właśnie tak pracownicy stadniny nazwali Magnuma. I w pełni zasłużenie, bo w tym koniu naprawdę tkwi coś iście królewskiego.
- Dziękuję, możesz wracać do pracy - powiedziałam.
- Ale już wszystko gotowe!
- Gotowe?
Dziewczyna skinęła głową.
- Wszędzie posprzątane? Dziś możemy spodziewać się gości.
- Posprzątane. Stajnie, podwórze, wszystko. - Elya nie przestawała mnie zaskakiwać. - Mogę zostać i popatrzeć?
- Będzie mi miło - odparłam i przejęłam uwiąz Magnuma.
Ogier jakby na przywitanie trącił mnie łbem w ramię i zadreptał w miejscu. Otworzyłam bramkę ogrodzenia i wyprowadziłam go na sam środek lonżownika. Gniadosz stanął prosto z wysoko uniesioną głową i spoglądał na mnie ciekawsko. Odwzajemniłam spojrzenie i zaczęłam obchodzić go wkoło. Budowa i elegancja konia wprawiała mnie w niemy zachwyt i jeszcze bardziej utwierdzała w przekonaniu, że dołączenie go do naszej hodowli było strzałem nie w dziesiątkę, a w setkę. Podeszłam do niego i zamiast uwiązu przypięłam lonżę. Oddaliłam się o kilka kroków. Zacmokałam i Magnum ruszył z miejsca gładkim, energicznym stępem. Zataczał równiutkie okręgi wokół mnie i od czasu do czasu machał łbem w stronę Elyi stojącej za ogrodzeniem. Po kilku okrążeniach popędziłam go do energicznego kłusa. Ogier jakby czytał mi w myślach; bezbłędnie wykonywał wszystkie polecenia.
- Niesamowity koń... - Elya rozmarzonym wzrokiem spoglądała w stronę Magnuma.
Uśmiechnęłam się z aprobatą.
- Mogę spróbować? - dziewczyna przeskoczyła ogrodzenie lonżownika i z błagalnym wzrokiem zwróciła się w moją stronę.
Elya, choć była skromną stajenną, miała wielkie aspiracje. Z zapartym tchem uczyła się jeździectwa i szybko chłonęła wiedzę, by pewnego dnia dołączyć do sportowej kadry naszej hodowli. Sama nie mogłam się  tego doczekać - posiadanie kogoś z taką pasją w swojej ekipie to prawdziwy atut.
Podałam Elyi lonżę i sama wyszłam za bramkę. Z opartymi o ogrodzenie rękami obserwowałam poczynania dziewczyny. Elya pogłaskała Magnuma i łagodnym ruchem ręki uderzyła bacikiem w ziemię. Suchy piasek uniósł się w górę gdy nogi ogiera oderwały się od podłoża. Sprężystym kłusem posłusznie zataczał kolejne szerokie okręgi. W miarę upływu czasu temperatura rosła, więc na skórze konia gdzieniegdzie można było zobaczyć maleńkie kropelki potu. Kolejne dwa okrążenia i gniadosz zatrzymał się. Elya wyprowadziła go na sam środek lonżownika i uniosła bacik wysoko nad głowę. Magnum wyprostował się, ustawił równo nogi i wyciągnął łeb w górę wodząc wzrokiem za bacikiem Elyi.
- No brawo, brawo! - klasnęłam w dłonie. - Całkiem sprawnie ci to poszło!
- Dziękuję! - Elya wyszczerzyła zęby w uśmiechu. - To teraz w drugą stronę.
Poprowadziła Magnuma znów na okrąg gdzie błyskawicznie przeszedł do stępa, a później do kłusa. Kilka okrążeń i poprawek, a ogier już bezbłędnie trzymał sylwetkę i z błyskiem w oku pokonywał następne metry. Zatrzymania, przejścia ze stój w kłus i z kłusa w stęp - każde polecenie gniadosz wykonywał bezbłędnie, bez protestów i zdawało się, że nigdy nie traci odrobiny energii.
- Świetna robota! Możesz już kończyć - powiedziałam i z uwiązem w ręku weszłam na lonżownik.
Elya spocona i przejęta przyprowadziła do mnie Magnuma i odpięła lonżę.
- Ale się zmachałam! To słońce nieźle zaczyna grzać! - wydyszała.
Parsknęłam śmiechem. Tak to już jest, najpierw wszyscy narzekają na deszcze, a gdy słońce wreszcie przyjdzie i mocniej zaświeci, wszędzie słyszy się marudzenie, że wreszcie mógłby spaść deszcz.
- Nie jest źle, można się trochę poopalać - odparłam. - No i wreszcie możemy pojechać w teren.
- W teren? - Elya jakby się ożywiła.
- No tak, zabierzemy kilka koni, może do lasu albo nad jezioro. Możesz jechać z nami.
- Mogę z wami...? - oczy dziewczyny rozszerzyły się niespodziewanie.
- No to wszystko jasne, widzę, że się zgadzasz! - uśmiechnęłam się do niej, a ona w odpowiedzi rzuciła mi się na szyję.
- Dziękuję!!!
I tyle ją widziałam.
- No widzisz, Książę... - zwróciłam się do Magnuma. - Z tej dziewczyny jeszcze będzie coś dobrego.
Ostatni raz spojrzałam na niebo i powoli leniwym krokiem skierowałam się w stronę stajni.