002. Teren z Magdą w WHK Anarkia

I przyszedł czas na arabski teren. Niestety okazało się, że brakuje nam arabów, ponieważ przyjechali Magda i Łukasz. Z braku araba w teren postanowiliśmy wziąć Summera. Konie były już gotowe, Magda i Antek siedzieli już na Fakirze i Kasztanku. Antek nie lubił westernu, ale tym razem siedział na arabie w siodle westernowym i wyglądałby całkiem jak kowboj gdyby nie jego dosiad. Magda miała jechać na Fakirze, który jest grzecznym arabem. Dziewczyna (tak jak ja) nie znosiła arabów, ale Fakira jakoś zawsze lubiła. Łukasz właśnie zakładał kantar sznurkowy Zatannie. Bardzo lubiłam jak chłopak na niej jeździł. Dzięki niemu z kompletnie znerwicowanej stała się spokojna.
Podprowadziłam Summera do rampy i wsiadłam na jego grzbiet. Jak cudownie było siedzieć na tym koniu! Włożyłam nogi w strzemiona, podciągnęłam popręg i już byłam gotowa do drogi.
- Chyba trzeba ustawić zastęp bo mamy tu araby! - Antek też nie lubił arabów, to chyba u nas rodzinne
- Proponuję dać Summera na przód bo Esme go nie utrzyma, albo przynajmniej będzie udawała że nie da rady go utrzymać. Potem można dać Fakira, bo grzeczny. - Łukasz zaczął wyliczać, ale Antek miał inny pomysł.
- Właśnie dlatego, że grzeczny to powinien iść dalej. Ja pojadę za Esme, potem Magda a na końcu Zatanna
- Dobra, może po prostu ustalimy, że ja jadę pierwsza a za mną nie jedzie Zatanna a wy jakoś się ustawicie? - mówiąc to skierowałam Summera w stronę łąki. Towarzystwo chyba postanowiło się jakoś dogadać, bo po chwili zobaczyłam za mną biały łeb Fakira. Spojrzałam do tyłu i zobaczyłam, że Zatanna jedzie na końcu. I dobrze.
Drogę na łąkę przebyliśmy stępem. Summer był bardzo odważny, jak zawsze z resztą. Uwielbiał tereny a ostatnio mieliśmy tak mało okazji, żeby się wygalopować, że dziś trzeba było wszystko nadrobić. Na łące sprawdziliśmy popręgi i ruszyliśmy kłusem. Araby trzymały odległości i były w miarę spokojne. Summer trochę ciągnął, ale nie przejmowałam się tym zbytnio ponieważ mieliśmy mocną grupę. Przy zjeździe z łąki przeszliśmy do stępa i zjechaliśmy w dół całkiem stromym zboczem. Summer zdeszł bez problemu przysiadając mocno na zadzie. Rajdowe araby poradziły sobie świetnie, natomiast Zatanna trochę się poślizgnęła i skłusowała w dół. Wyglądała na bardzo podnieconą i zadowoloną. Araby rajdowe zachowywały spokój, ale ciekawsko rozglądały się dookoła. Gdy znaleźliśmy się na ścieżce ponownie ruszyliśmy kłusem. Summer radośnie parskał i szedl wyciągniętym kłusem. Kątem oka widziałam, że Fakir co jakiś czas podgalopowuje kilka kroków więc lekko zwolniłam chód folbluta. Dość długo jechaliśmy kłusem. W końcu musieliśmy zwolnić bo ścieżka stała się bardzo wąska i prowadziła lekko w górę po kamieniach. Summerowi nie spodobało się, że musi przejść do stępa, ale kiedy zobaczył podłoże po jakim miał iść uszanował mój pomysł. Przez chwilę jechaliśmy stępem aż znaleźliśmy się na łące.
- To co, wyścig araby vs. folblut? - Zawołałam do moich towarzyszy.
- A ten jest szybki? - Antek wskazał palcem na szyję Kasztanka
- Antoś, TEN to biegał na wyścigach więc chyba trochę szybki jest. - Łukasz śmiał się z kolegi.
- Że biegał to słyszałem, ale nie słyszałem, żeby cokolwiek wygrał.
- Bo chyba nie wygrał. Kiepski był z niego wyścigowiec. Esme, ty na nim startowałaś? - Łukasz krzyknał do mnie
- Wydawało mi się, że ty, ale nieważne. Nie jest aż tak szybki. Dasz radę!
Ustawiliśmy się w szeregu i na sygnał ruszyliśmy galopem. O dziwo na prowadzenie wysunęła się Magda z Fakirem. Siwy chyba załapał o co chodzi i pędził przed siebie z niesamowitą prędkością. Trzymałam się tóż za nią i w pewnym momencie (z niemałym trudem) udało mi się ją wyprzedzić. Galopowałam teraz jako pierwsza i nie straciłam tej pozycji aż do końca. Dojechałam do końca łąki, wykręciłam Summera i zatrzymałam go. Tóż za mną przygalopowała Magda z uśmiechem na ustach, chwilę później Łukasz i Zatanna a na końcu Antek i Kasztanek.
- Faktycznie kiepski z niego zawodnik. Musiałem się namęczyć żeby w ogóle zaczął biec szybkim galopem!
- Miewa takie dni, a miewa też takie dni kiedy nie da się go zatrzymać. Uwież mi, znam go! - Łukasz podjechał na Zatannie do Kasztanka i pogłaskał go czule po szyi.
Zjechaliśmy z łąki i ruszyliśmy kłusem. Po chwili znów zagalopowaliśmy widząc prostą i równą drogę. Jak na zimową porę podłoże było bardzo dobre. Summer parskał w rytm galopu. Był bardzo zadowolony, że w końcu może pobiegać. Araby też wydawały się zrelaksowane. Po długim galopie przeszliśmy do kłusa a następnie do stępa ponieważ droga stała się niezdatna do szybszego chodu. Musieliśmy dosłownie jechać slalomem żeby ominąć zamarznięte kałuże. Łukasz i Zatanna przez przypadek postawili dwa kopyta na lodzie i Zatannie odjechał zad. Na szczęście pozbierali się do kupy i pojechali dalej. Po jakimś czasie droga znów stała się równa i prosta więc ruszyliśmy kłusem. Summer na początku trochę się wyrywał i chciał galopować, ale po chwili się uspokoił i szedł grzecznie, ale wciąż dość szybko. Zrobiliśmy duży łuk i wracaliśmy już do stajni. Postanowiliśmy jednak jeszcze raz zagalopować sobie w lesie, bo następna łąka na tej trasie to dopiero ta przy stajni. Konie były przeszczęśliwe, że ten teren składa się z tak dużej ilości galopu. Dwa z nich to byłe wyścigowce, jeden profesjonalny rajdowiec, Zatanna natomiast była nowicjuszką ale bardzo szybko się uczyła. W końcu trzeba było przejść do kłusa, żeby dać koniom ochłonąć. Dokłusowaliśmy aż do wjazdu na naszą łąkę. Tam musieliśmy przejść do stępa. Całą łąkę również przejechaliśmy stępem i wróciliśmy do stajni. Tam rozsiodłaliśmy zadowolone konie, wyczyściliśmy je, sprawdziliśmy dokładnie kopyta i odprowadziliśmy na wybieg. Potem sprzątnęliśmy sprzęt, zanieśliśmy wszystko do siodlarni i zaczęliśmy się zastanawiać co dalej zrobić z związku z tym że było już prawie ciemno.