Choć ostatnio pogoda nie dopisywała i brało mnie lekkie przeziębienie, musiałam ruszyć moje cztery litery z domu i odwiedzić Any Win, by sprawdzić jak mają się podopieczni Karenki. Od dłuższego czasu planowałyśmy zachipowanie wszystkich koni i przeprowadzenie serii szczepień, ale najpierw trzeba było ogarnąć dokładnie co i kiedy musimy zrobić. Tą czarną robotą na moje szczęście postanowiła zająć się Karen, więc sama mogłam skupić się na pozostałych sprawach, czyli rytunowej kontrolą koni, a także szczepieniu psinki.
Jeszcze nie zdążyłam wysiąść z samochodu, a czarna kudłatka już skakała wokół z radości i szczekała jak wariatka. Wpadła mi w ramiona i pchała nochal gdzie tylko się dało, bo jak zwykle miałam dla niej coś dobrego w kieszeni. Tym razem były to dwa ciasteczka z indyczego mięsa, więc porwała je ochoczo i poleciała gdzieś z powrotem do stajni. Poszłam więc przywitać się z Karen, która akurat była bardzo zajęta jakimiś gośćmi. Nie chciałam im zbyt długo przeszkadzać, więc przeszłam się do stajni sama. Najpierw zajrzałam do staruszka Arestimo. Chyba miał się całkiem nieźle i wyglądał na zadowolonego gdy spokojnie przeżuwał sobie sianko. Obejrzałam go z każdej strony i stwierdziłam, że wszystko jest okej, więc przeszłam do kolejnych koni. Na szczęście nie było się czego obawiać, każdy z nich był w doskonałej formie, jedynie u Code Blue zauważyłam niewielką rankę na łopatce, ale nie była na tyle poważna, żeby trzeba było interweniować. Profilaktycznie zdezynfekowałam to miejsce i posmarowałam specjalną maścią.
Przyszedł czas na szczepienie czarnulki, więc odnalazłam ją gdzieś za stajnią i przywołałam do siebie. Darka grzecznie podreptała za mną w kierunku gabinetu i bez zdenerwowania weszła do środka. Wiedziała co ją czeka, ale wyglądała na spokojną, więc stwierdziłam, że pomocnik nie będzie mi potrzebny. Przygotowałam się i chwilkę później było już po wszystkim. Odnalazłam książeczkę zdrowia Darki w szufladzie przy komputerze i wpisałam Biocan DHPPi+LR i datę, 22.09.2017. Przynajmniej ona ma już spokój ze szczepieniami na calusieńki rok.
Dałam znać Karen, że załatwiłam wszystko co miałam do zrobienia na dziś. Poradziłam jeszcze, żeby przez kilka dni Darka nie była zbyt przemęczana. Lepiej dmuchać na zimne, czasami szczepionki mają negatywne efekty, choć bardzo sporadycznie. Uściskałam jeszcze kudłatkę na pożegnanie i wycałowałam jej pyszczek, a potem wsiadłam do auta i ruszyłam w drogę do domu.