002. Trening z Arabianką w Lazurowym Wybrzeżu - 15.12.2008

Przyjechałam do zakładu treningowego wraz z Crazy Sex’em. Ostatnio go strasznie pokochałam, a do tego od teraz tylko go trenuje ze wszystkich koni. Dzisiaj postanowiłam z nim porobić skoki luzem. Karus był w bardzo dobrym nastroju, mi się to udzieliło. Wcześniej wyszczotkowany i przygotowany ruszył za mną na halę. Po wejściu widząc przeszkody, od razu zarżał radośnie. Specjalnie wszystko ogrodziłam, aby ogier nie uciekł z tunelu. Najpierw postanowiłam go troszkę polonżować. Ruszył stępem, co dziwne dzisiaj nie wlókł się tak jak zwykle. Szedł zadowolony i dumny. Chyba ostatni trening wystawowy tak na niego podziałał. Po kilku minutowym stępie przyszła pora na kłus. Łeb unosił wysoko, nie spoglądając na mnie. Jego dostojne ruchy zawsze będą mnie zadziwiać. Zmieniłam kierunek. Ze stój, od razu kazałam mu zakłusować. Od razu zrobił to co chciałam. Byłam dumna z tak wspaniałego araba, w sumie troche rzeczy to ja go nauczyłam^^. To prawdziwy zaszczyt móc trenować Crazy Sex. Klepnęłam go lekko batem ,dając znak do galopu. Posłuchał się od razu, przechodząc w niebiański galop. Z podziwem oglądałam jego nogi, które ledwo dotykały ziemi. Zwolniłam go i poczekałam, aż stanie. Nie przyszło to szybko, ale jednak wkońcu stanął na polecenie. Odpięłam lonżę i zostawiłam go w kantarze, oraz ochroniaczach. Postanowiłam ,że przeszkody w tunelu będę mu zmieniać i ciągle podwyrzszać. Póki się nie zmęczy. Zaczęłam od przeszkód 60-siąt, do 80-siąt centymetrów. Najpierw złapałam go za kantar i troszkę rozruszałam w kłusie, a potem naprowadziłam na tunel. Tutaj przydało mi się jego posłuszeństwo, bo gdyby nie to ,że znał komendę „galop” to bym nie miała jak go pogonić, byłam troszke za daleko od niego. Crazy nabrał trochę rozpędu i ruszył w kierunku przeszkód. Na szczęście tunel nie był mu straszny. Najpierw pokonał 65-cio centymetrową stacjonatę, a potem okser 70-ty. W tunelu były tylko cztery przeszkody. Kolejnymi dwoma były double barre i pijany okser. Oba były wysokści 80-ciu centymetrów. Je też pokonał, a następnie wyjechał z tunelu. Przeszedł do kłusa i z zadowoleniem zataczał wokół mnie kółka. Wkońcu udało mi sie jakos przed nim uciec^^. Karus był zajety czyms innym. Ja w tym czasie podniosłam przeszkody, oraz ustawiłam ich trochę więcej. Wydłużyłam tunel tak ,że było tylko miejsce na wjazd do tunelu. Całe boki hali były zajęte i pozastawione przez przeszkody. Przeszkody był w dość dużych odległościach od siebie, aby nie sprawiały problemów skokowych ogierowi. Od początku był poustawiane tak: pijany okser(80 cm), okser(90 cm), stacjonata(100 cm), double barre(85 cm), stacjonata (90 cm), triple barre(100 cm), wachlarz(80 cm), oraz stacjonata(105 cm). Zaprowadziłam ogiera do tunelu, wydałam komendę galop, a ten jak postrzelony porwał się dzikim pędem. Chciałam go przyhamować, ale nawet na bata którego przed nim postawiłam, nie zareagował.Odpuściłam starając się tylko biec przy nim, aby nie zwolnił do kłusa. Trzy pierwsze przeszkody pokonał bez zarzutu. Double barre lekko spowoliło jego tempo ,gdyż zachaczył o nie. Stacjoanta była doskonale pokonana, a on skoczył ponad 30-ści centymetrów nad nią. To dało mi świadomość tego, że to nie tylko dobry wystawowiec. Przed kolejna przeszkodą zaczął zwalniać, ale wystarczyło moje cmoknięcie i żwawo ruszył na triple barra. Niestety w ostatnim stojaku zrzucił górną poprzeczkę. No cóż, pogoniłam go troche bo upadajaca belka go przestraszyła. Dwie nastepne pzreszkody były doskonale pokonane. Dotknęłam szyji karusa, był juz trochę mokry. Postanowiłam mu ustawić już tylko jeden, największy tunel. W jego skład wchodziły: stacjonata(115 cm), okser(110 cm), wachlarz(110 cm), pijany okser(120 cm), double barre(115 cm), triple barre(100 cm), stacjonata(120 cm), oraz double barre(115 cm). Naprowadziłam araba na wejscie do tunelu. Znów wydałam komendę „galop”, a on ruszył posłusznie. Cztery pierwsze pzreszkody pokonał w zniewalającym tempie. Wszystko szło mu doskonale, a on skakał tak doskonale jakby potrafił skoczyć i dwa metry! Kolejna była double barre, tutaj skoczek sie wyłamał. No cóż, a szło tak świetnie. Przytrzymałam go za kantar i zaczełam go cofać ,aż zadem dotykał wcześniej pokonanego pijanego oksera. Powiedziałam „galop” i dałam mu z bata. Ruszył przed siebie doskonale pzreskakujac pzreszkodę. Triple barre stanowi, nie wiem czemu, dla neigo jakiś problem. Przy tej pzreszkodzie zwolnił do kłusa, ale ja w pore go pogoniłam tak, że pokonał ów trudność. Kolejna byłą dla neigo łatwością, a o double otarł się tylko lekko. Skoro tak postanowiłąm mu ustawic triple barre wysokości 120-stu centymetrów. Ustawiłąm go na środku hali, a ogierowu przyczepiłam lonże. Chwyciłam ją mocno i powiedziałam „galop”. Ruszył powoli i zrównoważenie, co u niego jest dość dziwne. Jednak jego powolny galop wiele tu dał, ponieważ gdyby gnał za szybko nie zdążył by wykonać skoku. Nagle arab odbił się przednimi nogami, wznosząc się w górę. Miał doskonałą odległość od pzreszkody, nic nie zapowiadało porażki. Nagle jednak coś spowodowało ,że obniżył swój skok i zrzucił ostatnie belki w drugim i trzecim stojaku. Nie wiem czemu ta przeszkoda idze mu tak źle. Poprawiłam wszystko i teraz z większej odległości wykonałam zagalopowanie. Szedł bardzo szybko, ale na szczęście potem zwolnił i znów wybił się w górę. Nie może mu pójść źle. Udało się! Doskonale go pokonał. Zdyszany zarżał radośnie. Poklepałam go zadowolona i zaczełam rozstępowywać. Gdy już wyschnął zaprowadziłam go do przyczepy. Zadowolona odjechałam z arabem.